WYŚCIGI, TAŃCE I TEATRZYKI – SKUTECZNY SPOSÓB NA NAUKĘ CZYTANIA MALUCHÓW – Foch.pl

Ponieważ temat nauki czytania małych dzieci wzbudza coraz większe zainteresowanie wśród rodziców, postanowiłam dziś opowiedzieć Wam, jak zmieniłyśmy podejście do nauki literek, kiedy okazało się, że Klara ma problemy z koncentracją.

Tekst ten napisałam ponad rok temu dla FOCH.PL i był kontynuacją tematu nauki czytania maluchów. Zabawy, które w nim opisałam stosowałam przez kilka miesięcy gdy Klara miała 2,5 roku. A potem dwukrotnie w wakacje, kiedy Klara miała lat 4 i 5, miała wolne od przedszkola i znowu zaczęła się nudzić. Czyli zabawy w literki trwały łącznie około 10 miesięcy. W tym czasie Kla poznała praktycznie wszystkie znaki bez dwuznaków i zmiękczeń. Bez żadnej zachęty zaczęła też czytać krótkie wyrazy, podpisywać się i próbować pisać różne wyrazy.

Dopiero po tych zabawach i znacznej poprawie koncentracji, kiedy Kla miała ok. 5 lat, wróciłam do metody Cieszyńskiej i zaczęłam uczyć ją czytać. Nie ukrywam, że na moją decyzję duży wpływ ma fakt, że Kla idzie do szkoły jako sześciolatka (tak, jeszcze w okresie przejściowym, czyli z siedmiolatkami) i w pewnym momencie dopadły mnie lęki, czy da sobie radę.

ZAPRASZAM NA WPIS O DALSZYM CIĄGU NASZEJ PRZYGODY Z CZYTANIEM 🙂

zabawkator-aoki

Tak jak pisałam TUTAJ, wypróbowałam na mojej córce dwie popularne metody nauki czytania: Domana i Cieszyńską. Obie bez skutku. Zaczęłam z kilkumiesięcznym niemowlakiem. Ostatnią próbę podjęłam kiedy Klara miała 2,5 roku. Okazało się, że – tak jak wcześniej podejrzewałam – ma problemy z koncentracją. Zaczęłam martwić się o to, jak poradzi sobie w przedszkolu, a potem w szkole sześciolatków.

Wtedy pomogła mi moja siostra Ela, która jest plastykiem po ASP i ma doświadczenie w prowadzeniu zajęć z dziećmi i dorosłymi, również niepełnosprawnymi. Przygotowała dla Klary spersonalizowaną metodę nauki. ZADZIAŁAŁO! Przypuszczam, że podobne zabawy intuicyjnie stosuje wielu rodziców.

„A” JAK ARTYSTYCZNE ZAJĘCIA

Klara miała 2,5 roku, była mocno znudzona, bo jej zła matka nie chciała po raz 40 bawić się w chowanego. Zła matka była zmęczona i zrobiłaby wszystko, byle nie wczołgiwać się po raz kolejny pod stolik. Moment wydawał się idealny na wprowadzenie do naszego życia czegoś nowego. Wcześniej przeczytałam scenariusz zajęć. Poznosiłam do pokoju pomoce plastyczne, poprosiłam ofukaną Klarę żeby usiadła przy stoliczku.Wyszłam i zza futryny drzwi pokazałam Klarze drukowaną literę „A” na szaszłykowym patyku. „Dziś odwiedzi Cię nowa koleżanka, chcesz widzieć jak się nazywa? Poznaj literkę „A”. Tak zaczęła się nasza przygoda.

Po chwili nowa koleżanka „A” mówiąc piskliwym głosikiem, przysiadła się do stolika i zachęcała Klarę do różnych zabaw. Było robienie korony z literą „A”. Wycinanie litery „A” w wielkim brystolu i malowanie jej rękoma, a potem przyklejenie centralnie na ścianie. Taniec w kółeczko w jedną stronę, aż któraś z nas nie wymyśliła wyrazu na „A” i można było zmienić kierunek. Kiedy Kla wydała się znudzona, wyciągnęłam drugą literkę „A” na patyku-szaszłyku i krzyknęłam „Wyścig literek. Która pierwsza schowa się pod poduszką w sypialni”. Układałyśmy „A” z ciał, rysowałyśmy na dłoniach, wyśpiewywałyśmy znane melodie tylko z literą „A”, na przykład „Panie Janie”, grałyśmy w pomidora, ale zamiast „pomidor” mówiłyśmy „A”. Nasze pierwsze zajęcia trwały 50 minut. Klara była zdyszana i przeszczęśliwa, ja też.

Okazało się, że aby utrzymać zainteresowanie Klary, zajęcia muszą być bardzo dynamiczne. Oparte na zabawach plastycznych, teatralnych i ruchowych. Kla nawet nie zauważyła, kiedy nauczyła się pierwszej litery.

CZY NAM SIĘ UDAŁO?

W ciągu pół roku przerobiłyśmy jeszcze kilka liter. Każdą w wersji wielkiej i małej. Klara zaczęła czytać proste wyrazy jak „Mama, tata, oko, lala, Ela”. Lubiła swoje zabawy, które czasem trwały 5 minut, innym razem ponad godzinę. Sama to regulowała. Po kilku scenariuszach przygotowanych przez moją siostrę, zaczęłam wprowadzać dodatkowe zabawy. Kupować niedrogie pomoce. Stempelki, filce, nożyczki z ząbkami, brokat, naklejki, kolorowe brystole, koraliki. Wszystko to, co lubią małe dziewczyny.

Kiedy Klara szła do przedszkola znała kilka literek i wszystkie cyfry. Ale przede wszystkim poprawiła się jej koncentracja. W pierwszym roku przedszkola nie wprowadziłam żadnych nowych liter. Ale w wakacje wrócę do dalszej nauki. Po co? Mam kilka powodów. Klara lubi się bawić w szkołę, a zabawy z czytaniem świetnie się do tego nadają. Do szkoły pójdzie jako 6-latka, więc przygotowanie jej nie zaszkodzi. Poza tym i tak się z nią bawię, więc czemu nie poświęcić pięciu procent tego czasu na naukę?

I najważniejsze. Pamiętam, kiedy pierwszy raz złożyłam litery w słowo. Miejsce, zapach i swoje imię, które wyrosło ze znaczków narysowanych na stolnicy z mąką. Mama, babcia i ja stałyśmy upaćkane robiąc kluski. Sięgałam nad stół ledwo głową i wyciągniętą ręką. Przeczytałam „Ania” i poczułam jakbym nauczyła się czarować. Teraz chcę, żeby tak poczuła się moja córka.

Zabawkator_czytanie_1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Website

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.