Pisałam już o tym, że maskotki to jedne z najmniej lubianych przeze mnie zabawek. No chyba, że są to maskotki BARDZIEJ, na przykład z głosami zwierząt, szyte z dziecięcych rysunków, czy – tak jak w tym przypadku – pobudzające rozwój sensoryczny dzieci. Do Zojka miałam naprawdę wiele wątpliwości, które rozwiał „od pierwszego wzięcia na ręce”. Dosłownie.
Wiek: 0+
Cena: 70 zł
Dla kogo: dziewczynki, chłopcy, szczególnie dzieci wymagające wsparcia sensorycznego
Ocena: zdecydowanie polecam jako pomoc i jako zabawkę
CO TO ZNACZY, ŻE MASKOTKA JEST SENSORYCZNA?
Może to chwyt marketingowy? Ostatnio ciągle tyle słychać o tej sensoryce, może to jakaś nowa moda? Nie.
Pisałam o tym już wiele razy. Dzisiejsze dzieci (ale też dorośli, w tym duża grupa seniorów) coraz częściej cierpią na zaburzenia sensoryczne, czyli związane ze zmysłami. Tych zaburzeń jest tak dużo, że ich skala zaczyna być porównywana do trudności logopedycznych. Są groźne, bo wpływają na prawidłowy rozwój, funkcjonowanie organizmu, ale też psychiki. Jedna z teorii mówi o tym, że zaburzenia sensoryczne są spowodowane zmianą trybu życia na technologiczny, a nie oparty na osobistym doświadczaniu. Nie będę się rozpisywała, bo materiałów nawet w internecie jest wiele – chciałam jedynie zauważyć, że warto zapoznać się z tematem.
Wracamy do maskotki. Konkretnie do naszego Zjoka. Jest to duża (75 cm długości) zabawka, wykonana przy użyciu kilku materiałów, oraz różnych wypełnień – od pestek, po łuski prosa. Dzięki temu działa na dwa zmysły – dotyku i słuchu. Dziecko dotyka różnych warstw wierzchnich, ale też ściskając palcami elementy zabawki domyśla się różnej struktury i wielkości wypełnienia. W dodatki maskotka szeleści, czy nieznacznie grzechocze, podczas ruszania nią.
To jeszcze od razu napiszę, że wszystkie maskotki z Kokodyla Polana mają tożsamości i osobowości. Nasza to według sklepowego opisu to „przyjazny, leśny smok, który chętnie wygrzewa się w promieniach jesiennego słońca”. Stąd może ta jesienna kolorystyka? Na pewno dobrze się maskuje wśród gór zgrabionych liści. No i ładnie mu we wrzosach.
JAK ZOJEK SPRAWDZIŁ SIĘ W NASZYM DOMU?
ZOJA to z założenia smok dziewczynka. Ale Klara od razu powiedziała, że jej przyjaciel jest Zojekiem. Pani Joanna Kaczmarek (autorka maskotek) zgodziła się z tym mówiąc: „Widocznie trafił wam się chłopiec”.
Pierwszym co spodobało się Klarze jest wielkość i kształt maskotki. Jest duża więc rewelacyjne się ją przytula. A jednocześnie bardzo lekka, więc może uczestniczyć we wszystkich zabawach – również biegach po placu zabaw, ale też chodzić do szkoły czy na balet. Czyli duży plus za wygodę użytkowania.
Druga sprawa to różnorodne wypełnienie. Prowokuje do miętoszenia, tulenia, wałkowania, masowania zabawki. NAPRAWDĘ. Mówię to w imieniu całej rodziny.
Tu dochodzimy do pewnej właściwości, która – jak się okazało – zaskoczyła nawet samą projektantkę. Otóż Zojek (jakby pominąć ogon) ma proporcje nieco przypominające niemowlaka. I zarówno Klara, jak i ja, ale też Tata Michał, kiedy braliśmy go na ręce, to mieliśmy odruch położenia go sobie w pozycja, jak noworodka do „odbicia”. Tak nas to rozbawiło, że zapytałam panią Joannę Kaczmarek, czy było to zamierzone. Oto co mi odpowiedziała:
„Projektując, zwłaszcza te większe maskotki, pufy, chciałam, żeby dzieci mogły się w nie wtulać, czuć się bezpieczne, chronione. Przyznam, że nie myślałam o tym, żeby zabawki wzbudzały instynkty opiekuńcze, a to przecież też bardzo istotne uczucia”.
CZEMU TO TAK DZIWNIE WYGLĄDA, A NIE JAK KACZKA NA PRZYKŁAD?
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam maskotki z pracowni sensorycznej, bardzo spodobała mi się idea, ale pomyślałam „Szkoda, że nie są to żaby, kotki, pingwinki, jakieś zwierzaki”.
To znaczy bardzo spodobał mi się autorski design i to, co dla mnie może być znakiem firmowym projektantki: piękna, naturalna, kojąca, a jednocześnie nie zachowawcza kolorystyka. Lubię piękne zabawki. Estetyka to też coś, co powinniśmy dzieciom pokazywać od początku.
Co do mojego pomysłu, żeby maskotki były prawdziwymi zwierzakami, to był naprawdę strasznie głupi. Gdyby tak było ominęłaby nas kilkudniowa, cudna zabawa w SNUCIE OPOWIEŚCI.
No bo tak. Gdyby maskotka była żabą. To przyjechałaby do nas z łąki/jeziorka/stawu. Wcześniej byłaby kijanką. Teraz lubiłaby jeść muchy. I pewnie coś dziwnego – jak znam zabawki Klary – jakieś ślady po starym kleju, albo inne okruszki po ścieraniu ołówka. Ale z taką historią uporałybyśmy się przy jednym podejściu.
Tymczasem Zojek ze swoim nietypowym wyglądem, nieznanym pochodzeniem, tajemniczymi, nigdzie nie opisanymi upodobaniami kulinarnymi, zajmuje nas już co najmniej tydzień. O takim Zojku naprawdę nic nie wiadomo (w porównaniu z żabą chociażby), wiecie jakie to pole dla wyobraźni, badań, szkiców i notatek? NIESKOŃCZONE
TROCHĘ DANYCH
Długość 75 cm, szerokość 40 cm. Materiały to flausz, bawełna, poliester.
Wypełnienie: łuski gryki, łuski prosa, pestki wiśni, gorczyca, antyalergiczny wypełniacz silikonowy, kuleczki styropianowe. Maskotki mają bezpieczne oczka.
I tu właśnie brakuje mi małej karteczki ze szkicem i strzałkami, jakie wypełnienie jest w którym miejscu. Bo na przykład nie wiemy które to łuski gryki, a które prosa.
I jeszcze jedna, ważna informacja – maskotka jest produktem polskim.