Ta zabawka to przygoda, szczęśliwe dzieciństwo, szary poranek kiedy trzeba nakarmić zwierzęta i ciepły wieczór pachnący mlekiem od krowy. I myszy łapane w ścierkę. I rzeczka przepływająca przez ogród mojej Babci Marty. Coś mi się pokręciło? Że w zestawie zamiast rzeczki stawik i kto by uczył dzieci łapać myszy w ścierki? No dobrze to jeszcze raz. Ta zabawka to mój osobisty, gwiazdkowy prezent dla Klary. Zamierzam dodać do niego opowieści z dzieciństwa, podczas którego miałam szczęście spędzać w każde lato część wakacji na wsi
WIEK: 3-6 lat
CENA: 242 zł
DLA KOGO: przedszkolaki
OCENA: zdecydowanie polecam, jeśli jeszcze będzie dostępna w sprzedaży, zabawka godna zachowania dla wnuków
Zestaw rozpakowałam razem z moją Mamą Bożenką. Każdy element były oddzielnie owinięty bibułą i zaklejony. Rozpakowałyśmy ich 71 wydając co chwila stosowne okrzyki i długie westchnięcia w stylu „Patrz jakie myszki!”, „A te m a r c h e w e c z k i?!”, „Och, jakbym miała taką układankę jak byłam mała…”, „Widziałaś worki?”.
Tata Michał zachwycił się racjonalnie: „O kurcze! Świetna, to ostatni moment dla Klary na taką zabawkę, za rok mogłaby być za duża”. A moja przyjaciółka praktycznie: „Dobrze, akurat jak się Klarze znudzi, odkupię dla nas”. NIE. Niestety, już postanowiłam – to jedna z tych zabawek, które zostają dla moich „hipotetycznych wnuków”.
Tym bardziej, że martwię się dostępnością zestawu. Była jeszcze piękna stadnina w tej serii i co? Nie ma i nie będzie. Koniec. Więcej nie produkują. Boję się, że z farmą też tak się stanie. Właśnie sprawdziłam, że w tej chwili jest niedostępna w sklepie. Zaraz do nich napiszę, czy i kiedy będzie znowu. Nie lubię pokazywać zabawek, których nie można kupić, bo to niezbyt pomocne czyli kłóci się z główną ideą mojego blogowania. Ale chwilowo nic na to nie poradzę.
FARMA Z WYPOSAŻENIEM Goki jest całkowicie drewniana. Nie licząc sznureczków do mocowania drzwi i na ogony zwierzaków. W zestawie jest 71 elementów! I to nie byle jakich!
Przede wszystkim dwa główne budynki gospodarcze. Do tego dwa pojazdy z przyczepami. Ludzie, farmerzy, w liczbie 6 – obstawiam, że to rodzina: mama, tata, trzech synków, w tym bliźniaki, córka. Zwierzaki sztuk 20. I masa dodatków, która czyni tę zabawkę wyjątkową. Na przykład stawik, bele siana, mały warzywnik z marchewkami i kapustą, wiaderko, konewka, bańka na wodę, grabie, worki z mąką (o, zapomniałam o elementach z materiału), drzewa owocowe, element do budowy zagrody z otwieraną (!) bramą, koryto.
Zauważcie, że jeśli chodzi o zwierzaki, to są nie tylko hodowlane ale też zając, czy myszki. I przyjaciele ludzi: kot i pies.
A widzieliście jak pięknie rozwiązane są zamknięcia w drzwiczkach? Chodzą lekko, choć małe palce na pewno poradzą sobie z nimi lepiej niż dorosła ręka. Budynki są naprawdę spore, największy ma wymiary 20x13x14. Mają zdejmowane dachy, co (poza drzwiami) pozwala swobodnie dostać się do środków, żeby coś ustawić czy się pobawić. Wysokość figurki ludzkiej to 5 cm.
Cała farma, jeśli chcemy ją dość swobodnie rozmieścić zajmie powierzchnię ok. 1×1,2 m2.
Nie, farma nie nadaje się dla dzieci poniżej 3 roku życia, bo zbyt dużo małych elementów. Na pewno jest idealna dla dzieci 3-5 lat, oraz dla niektórych sześciolatków. Dla których? To już musi zaobserwować sam rodzic.
Na przykład Klara ma lat 6,5, ale jestem przekonana, że farma zajmie jej wiele zimowych godzin. Pisałam już o tym wiele razy, ale może jesteście tu po raz pierwszy to przypomnę. Wiele dzieci uwielbia zabawy „narracyjne”. Czyli na przykład rozkładają klocki, czy farmę i w miarę jak ją układają snują swoją historię, często z dialogami, choć zauważyłam, że u Klary to jednak jest głównie wszechwiedzący narrator. Historia w wykonaniu mojej córki potrafi ciągnąć się do 2 godzin. A ten zestaw klocków wydaje mi się idealny w przypadku zabaw z opowieścią: mamy ludzkich bohaterów, mamy zwierzaki, gadżety, budynki, pojazdy – tyle możliwości!
I w końcu mamy książkę „ANATOMIA FARMY” – nie ma co się chwalić, bo pewnie każdy ją ma, ale jeśli nie macie, to TUTAJ możecie zobaczyć ją w środku.
Ja natomiast już widzę, jak Klara ustawia farmę a ja jej czytam książkę i razem, jeszcze raz – teraz bardziej z praktyczną makietą – odkrywamy uroki życia na wsi.
PRZEPIS NA MYSZ W ŚCIERCE
U babci Marty było niewiele zwierząt. Głównie kury, kaczki, króliki. I dwie świnie. I pies oczywiście, Tarzan, ale Babcia wymawiała to przez „rz”. Babcia najbardziej słynęła z tortów i makowców, których zamawiano u niej tak dużo, że nie miałaby czasu opiekować się jeszcze krową, czy koniem. Za to w gospodarstwie pojawiały się myszy.
Dość szybko zorientowałam się, że myszy nie są mile widziane u Babci. A ponieważ nie mogłam znieść myśli, że któraś skończy swoje życie odgłosem zatrzaskującej się pułapki, postanowiłam je ratować. Miałam 5 lat, wielkie plany, ale ograniczone możliwości konstrukcyjne, więc do akcji przygotowałam się podbierając babciną ścierkę i wiadro. Siedziałam cichutko w sieni, która stanowiła coś w rodzaju mysiego szlaku handlowego – tędy gryzonie wybierały się po towary do spiżarni. Długo czekać nie musiałam. Myszy były tak łakome, że wystarczyło kilka minut ciszy i wychodziły z ukrycia.
Zanim udało mi się złapać pierwszą, podjęłam kilka prób i zebrałam imponującą kolekcję siniaków na kolanach. Ale w końcu opracowałam system „koszykarski”. Jeden krok i rzucasz rozłożoną ścierkę na zwierzaka. Drugi krok, padasz na kolana i szybko, ale bardzo delikatnie łapiesz przez ścierkę szamoczącą się myszkę. Przekładasz ją do wiadra. Wynosisz na koniec ogrodu. Najlepiej, jeśli przeprawiłabyś się przez rzeczkę, bo zza niej mysz raczej szybko by nie wróciła. Ale po pierwsze wiadro jest masakrycznie ciężkie, metalowe, a po drugie – nie wolno ci przechodzić przez rzekę. Więc ciągniesz wiadro tak daleko od domu, jak tylko dasz radę, i dopiero wypuszczasz mysz.
Aha. Jeszcze jedno Córeczko. Gdybyś kiedyś łapała myszy w ścierki, to potem powiedz mi o tym. Dorośli potrafią strasznie histeryzować, kiedy okazuje się, że ścierka po myszach owinęli ciasto drożdżowe.
SKLEP PIKININI otrzymał od Was tytuł „TU KUPUJĘ. Rekomendacje czytelników Zabawkator.pl 2015″. Wszystkie rekomendowane sklepy znajdziecie TUTAJ.
O rany!!!! Naprawdę piękna farma. Szczególnie traktorek i kombajn 🙂
Cholera! Przepraszam musiałam! Że też przegapiłam stadninę!!!! Skoro farma jest taka zaj…a to stadnina pewnie też był. A u nas jest faza na konie zabawki, filmy, książki, jazdę konną. No to rozważę farmę bo urodziny naszej koniary już w marcu!!!
I dzięki za tego bloga. Szkoda że odkryłam dopiero po świętach!!!
Pzdr