Już sam pomysł jest świetny – oto mamy 17 rozkładówek z różnych miejsc pracy. Jest teatr, farma, statek, szkoła, dworzec kolejowy, budowa, artystyczne atelier, itd. Ilustracje są kombinacją rzutów z przekrojami, więc możemy zaglądać „przez ściany” do całego szeregu pomieszczeń i patrzeć kto w nich pracuje. Na kolejnej rozkładówce, mamy opisane wybrane zawody z poprzedniego tematu, np. dowiadujemy się kto czym zajmuje się w redakcji gazety. TEGO SZUKAŁAM!
Ten tytuł miał pokazać Aleksy na „Książkach na czacie”, ale jak okazało się, że będzie miał na to czas dopiero w przyszłym tygodniu, to wyciągnęłam od niego książkę, zdjęcia i przyszłam recenzować na Zabawkatorze. A to dlatego, bo my z Klarą już czytałyśmy, bardzo nam się podoba, a ja przebieram nóżkami ze zniecierpliwienia, żeby się z Wami podzielić tym DOBREM.
„Fach, że ach! Od smykałki do profesji…” Napisała Silvie Sanža, zilustrował Milan Starý, czyli mamy czeskich autorów, co bardzo lubimy. Wydało wydawnictwo Bajka – też ulubione. Książka ma format 21,5×28,5 i 71 stron. Cena okładkowa 34,90 zł (przeglądarka cen pod wpisem pokazuje, że można kupić od 22,99 zł).
Na początku książki mamy spis kilkuset (!) zawodów narysowanych na rozkładówkach. Część z nich – na oko połowa – jest pokazana na dodatkowych ilustracjach i opisana. Nazwy tych profesji są podane pogrubionym drukiem. Naszą czytelniczą podróż rozpoczynamy od poznania przewodnika – po kolejnych stronach oprowadza nas czworonóg Kajtek, którego możemy próbować odszukać na wszystkich rozkładówkach.
Potem tak jak pisałam – jest duża ilustracja na której poznajemy ciekawe miejsce pracy, a następnie szczegółowy opis wybranych zawodów. Niektóre są znane i popularne, z innymi dzieci nie stykają się na co dzień, więc ich nie znają.
Mamy więc agronoma, rybaka stawowego, woźnicę, sokolnika (pracuje na lotnisku – wykorzystuje tresowane jastrzębie i sokoły do płoszenia ptaków!), baristę, dekoratora wystaw sklepowych, konserwatora, pirotechnika, rewidenta taboru kolejowego, toromistrza (!) i wiele, wiele innych fascynujących profesji.
Nic, tylko siedzieć, oglądać, czytać i wybierać.
Ostrzegam, że książka wciąga – miałyśmy z Klarą zajrzeć, bo właśnie odprowadzałam ją do szkoły, a jak zaczęłyśmy oglądać, to nie dość, że biegłyśmy całą drogę, to jeszcze musiałam usprawiedliwiać spóźnienie na pierwszą lekcję.
„Fach, że ach!” wbrew pozorom jest bardzo treściwy. Mamy tytuł już kilka dni i jeszcze kilka stron przed nami.
Książka jest dobrze, czytelnie (co ważne przy takim temacie), bardzo dynamicznie i dowcipnie zilustrowana.
Łączy cechy książki obrazkowej, wyszukiwanki (pies) i informacyjno-edukacyjnego albumu. LUBIMY!