Tym razem chcę pokazać dwa piękne zbiory wierszy dla przedszkolaków i szkolniaków z młodszych klas – razem 24 doskonale zilustrowane utwory, ponieważ w każdym zbiorze jest ich 12. Pisaliście, że za mało na Zabawkatorze poezji, więc uzupełniam. A przy okazji piszę co myślę o dobieraniu książki do wieku dziecka i czy aby na pewno trend na sięganie do lektur „na wyrost” jest słuszny. Przede wszystkim jednak zobaczcie książki. A przynajmniej rzućcie okiem, bo są to jedne z najpiękniejszych okładek ostatnich dwóch lat. Dlaczego? Bo się uśmiechają. Naprawdę.
Po pierwsze tekst. Pana Marcina Brykczyńskiego przedstawiać raczej nie trzeba, więc napiszę tylko, że doskonale sobie radzi ze słowem. Ma to „coś”, ten dar pisania ładnie a prosto, co cenię najbardziej. Tematy samograje – czyli w pierwszej części 12 wierszy po jednym na każdy miesiąc roku, w drugiej książce mamy za to kolejną sławną dwunastkę, same gwiazdy, dosłownie, bo rzecz jest o znakach zodiaku. Dobre do czytania przed snem, wycisza, choć powoduje dyskusje (piszę po doświadczeniach z „12 miesiącami”), ale czy w ogóle istnieje coś, co nie powoduje dyskusji w momencie, kiedy dziecko ma iść spać?
Po drugie ilustracje. Przede wszystkim piękne, ciągnące oko i rękę i portfel OKŁADKI. Zwłaszcza ta „12 miesięcy” sprawia, że od samego spojrzenia robi się ciepło i wesoło. W środku klimatycznie, nieco sennie, z uroczymi przetarciami, słodkimi postaciami (ale słodkimi tą słodyczą dzieciństwa, nie lukru). Jest spokojnie, ale nie nudno. Bardzo dobre obrazy do przenoszenia w sny.
JAK DOBRAĆ KSIĄŻKĘ DO WIEKU DZIECKA? CZY WARTO SIĘGAĆ PO „DOROŚLEJSZE” TYTUŁY?
Dziś kompletnie zawiesiłam się przy pisaniu recenzji. Bo jak podać wiek odpowiedni dla zbioru wierszy dla dzieci? Jak to oszacować? Z też prozą bywa różnie, bo nie zależy to tylko od tego ile dziecko ma lat, ale też – a może przede wszystkim – od tego na ile jest wyrobionym czytelnikiem. I proszę, nie fukajcie na słowo „wyrobiony”. Wiem, że przy czytaniu, a już zwłaszcza przy wierszach brzmi to zbyt technicznie. Ale po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że jest to klucz do określenia kategorii wiekowej.
Rozmawialiśmy o tym ale napisze jeszcze raz. Wiele osób, w tym specjalistów, znawców literatury, pisarzy, pedagogów, doświadczonych rodziców mówi, że dzieciom warto czytać lektury „na wyrost„, dojrzalsze, stawiające poprzeczkę wyżej. Ja bardzo cichutko się z tym nie zgadzam. Wracam myślami do wszystkich godzin zaczytanych mi przez rodziców i pamiętam, że KOCHAŁAM treść. Od zawsze. A żeby kochać treść, trzeba ją dobrze rozumieć. Kiedy rodzice czytali mi coś niezrozumiałego moje myśli odpływały. Jasne: ważne, że czytali, słyszałam rytm, melodię, piękno, wyłapywałam ciekawie brzmiące słowa, ale byłam gdzie indziej.
Dlatego moim zdaniem – jeśli chcecie czytać niemowlakowi, nawet tylko dla melodii, czy oswajania go ze słuchaniem, wybierajcie wiersze dla najmłodszych. Dla kilkulatka też powinny być dobrane do wieku. Naprawdę warto o to dbać, aby dziecko jak najwięcej skorzystało z kontaktu z poezją (czy prozą). Żeby ją zrozumiało, przyjęło.
Ja wiem, rozumiem, że Wy macie już naszykowane całe szafy pięknych książek, kupionych na wyrost i przebieracie nóżkami, żeby się tym dobrem z dzieckiem podzielić. Wierzcie mi ROZUMIEM TO JAK NIKT. Cierpliwości. W pewnej chwili przyjdzie taki moment, że mały, rozsmakowany czytelnik nagle przeskoczy do tytułów zdecydowanie dla niego „za dorosłych”. Bo okaże się dzieckiem wyjątkowo wrażliwym na poezję, albo na przykład będzie chłonął wszystko z wybranego, ulubionego tematu niezależnie od tego dla jakiego wieku książki te zostały napisane. Aleksy bardzo wcześnie zaczął pochłaniać mitologie – najpierw Greków i Rzymian, potem kolejne, oraz wierzenia Słowian (wtedy jeszcze nie było tych wydań dla maluszków). Ja w wieku 5-7 lat znałam na pamięć utwory z „Ballad i romansów” Adama Mickiewicza i gorszyłam panie przedszkolanki (takie to były czasy) deklamując z rumieńcem na twarzy, otoczona wianuszkiem koleżanek: „Zbrodnia to niesłychana, Pani zabija pana; Zabiwszy grzebie w gaju, Na łączce przy ruczaju, Grób liliją zasiewa…”. Ale to były już nasze, własne, czytelnicze wybory, nie rodziców podsuwających poważne książki.
12 MIESIĘCY
Marcin Brykczyński, ilustracje Ewa Poklewska-Koziełło, wydawnictwo Literatura, 24 strony, format 20×26,5 cm, twarda oprawa, cena okładkowa 19,90 zł (w wyszukiwarce cen pod tekstem od 11 złotych).
Jak sam tytuł wskazuje mamy tu 12 wierszy na dwanaście kolejnych miesięcy roku. Jest choćby raźny styczeń, zakichany marzec, jest sierpień z sierpem w dłoni, malarz październik i listopad w – a jakże – burej jesionce. Ładne to, zgrabne, rytmiczne. Niby nic, przyjazne dla dzieci, ciepłe, przedsenne rymy. Ale w treści i wiedza przemycona i słowa tak poskładane, że same malują obrazy w wyobraźni. O ilustracjach pisałam we wstępie, choć chętnie powtórzę: cudo.
12 ZNAKÓW ZODIAKU
Marcin Brykczyński, ilustracje Ewa Poklewska-Koziełło, wydawnictwo Literatura, 24 strony, format 20 x 26,5 cm, twarda oprawa, cena okładkowa 21,90 zł.
Ten sam duet autorów co w poprzednim tytule, czyli czytelnicy i wydawnictwo uznali, że się autorzy się sprawdzili. I dobrze. Mamy drugą, bardzo nastrojowo zilustrowaną i dobrze napisaną propozycję poezji dla dzieci. O treści pisać nie muszę, bo sam tytuł wszystko wyjaśnia. Przy okazji uświadomiłam sobie, że właściwie nigdy dokładnie nie omawiałam z Klarą znaków zodiaku! Musimy to nadrobić. Może nawet dziś, bo książkę naszykowałam do wieczornego czytania – czyli szukajcie jej na parapecie w sypialni jakby co.
Genialne!!!