Dziś przede wszystkim pokazuję mój PATRONAT, czyli komiks dla dzieci „W KORONIE. Nie ma miejsca jak dąb”. Jednak znajdziecie tu jeszcze pięć innych tytułów dla czytelników w wieku 0-10 lat, z wydawnictwa TADAM. Są to trzy oryginalne kartonówki, powieść-gra i emocjonująca książka bez słów (mówcie co chcecie, Znajdka NIE JEST kotem). Jeśli wolicie zobaczyć recenzję video, w której pokazuję i omawiam książki szerzej, wystarczy, że zajrzycie na Facebooka i wpiszecie w wyszukiwarkę #zabawkatortadam.
Przy okazji przypomnę, że wydawnictwo Tadam promuje czytanie komiksów nawet przez prawdziwe maluchy. Komiks dla dzieci w postaci kartonówki, to dość nowy trend na naszym rynku i warto go zauważyć. Jeśli szukasz takich tytułów dla swojego dziecka, to zajrzyj również tutaj: KLIK – KOMIKS DLA DZIECI.
W KORONIE. NIE MA MIEJSCA JAK DĄB – KOMIKS DLA DZIECI
Bartosz Sztybor / Piotr Nowacki / Łukasz Mazur
wiek: 5+, strony: 48,17 × 23,8 cm, format: twarda oprawa
cena: 29,90 zł (w wyszukiwarce cen pod zdjęciami d 17,90 zł)
Wszystko zaczyna się w chwili, gdy żółw Tudo traci skorupę. Właśnie odbywają się wybory prezydenckie, a kandydat obiecuje, że wszystkim stworzy dom. Tudo zgłasza się do niego, bo skoro stracił skorupę, liczy na spełnienie wyborczych obietnic. Nowo wybrany prezydent wykręca się jednak przed pomocą głównemu bohaterowi, twierdząc, że ten nie jest żółwiem, bo przecież nie ma skorupy. Oburzony Tudo postanawia sam znaleźć sobie nowy dom. Tak zaczynają się jego poszukiwania, dzięki którym znajduje tytułowy dąb i nowych przyjaciół, z którymi demokratycznie decyduje o podziale mieszkań. Tfu, gałęzi.
Zrobiło się politycznie? Tylko dlatego, bo nie mam takiego daru opowiadania, jak autor scenariusza, Bartosz Sztybor. U niego owszem, jest warstwa polityczna, ale przede wszystkim jest świetna, nęcąca dzieci do samodzielnego czytania, opowieść. Moja ośmiolatka przy pierwszej lekturze zwróciła uwagę jedynie na historię Tuda. Za to ja planuję przeczytać z nią komiks jeszcze raz i wykorzystać go do rozmowy o politycznych pojęciach i zjawiskach.
Od strony graficznej komiks też jest idealny. Po pierwsze: ilustracje. Zabawne, czytelne, ale nie schematyczne. Poszczególne kadry nie są rozdzielane kreskami, tylko separowane światłem! Wygląda to fantastycznie i na pewno jest znacznie trudniejsze niż (częściej stosowane), dzielenie kreskami. Brawo za dymki. Dzięki prostokątnej formie i marginesowi światła oddzielającemu tekst od ramki, treść jest czytelna nawet dla niewprawionych czytaczy. Bardzo dobry krój pisma.
To zostały jeszcze kolory. Kolory to coś, co w 80 proc. komiksów mi się nie podoba. Przypuszczam, że bardzo trudno je nałożyć, bo na każdej rozkładówce mamy nie jeden, nie dwa, ale kompozycję wielu małych obrazków. Łukasz Mazur zrobił to świetnie, lekko przesuwając plamy barw względem konturów, dzięki czemu ilustracje wydają się bardziej dynamiczne.
Jak komiksy podoba się dzieciom? Bardzo, choć Klara (lat 8) skarży się, że komiks jest dla niej za krótki: „Jak się rozczytałam, to była ostatnia strona”. No ale tu liczymy na szybkie przygotowanie kolejnych części. Uważa też, że za mało „zagrał” żółw w okularach, no i nadal nie wiadomo, co się stało ze skorupą Tuda.
Na ostatnim zdjęciu zobaczycie drugą okładkę, a na niej logo Zabawkatora. Duma! To pierwszy komiks dla dzieci, którego jestem patronem.
SERIA ANCYKLOPEK Piotr Dobry, Łukasz Majewski
wiek: 0–4 lata, format: 26 × 26 cm, strony: 20, kartonówka
cena: 24 zł (w wyszukiwarce cen pod zdjęciami od 14,41 zł)
Seria, która rośnie razem z dzieckiem. Co to znaczy? Pierwsza część, „Świat okiem Ancyklopka”, jest dla maluszków. Przygotowana została w postaci książeczki kontrastowej. Znajdziemy w niej podstawowe pojęcia zaczerpnięte z najbliższego otoczenia niemowlaka: mama, tata, łóżeczko. Drugi tom, „Wszystkie psoty Ancyklopka”, jest dla dzieci w wieku ok. dwóch lat. To kompozycja prostych scen z życia codziennego i rytmicznego tekstu. Mały, jednooki bohater psoci jak… każde dziecko w tym wieku. Sprawdza, co się stanie, gdy pomaże ściany, połamie kredki, rzuci zabawką, wypluje kaszkę.
Trzeci tytuł, „Ancyklopek na placu zabaw”, to propozycja dla maluchów ok. trzeciego roku życia, które zaczynają interesować się życiem społecznym i interakcjami z rówieśnikami. Tu mamy już zwyczajny tekst, po kilka zdań na rozkładówce. Ancyklopek – czyli, jak się domyślam, połącznie małego cyklopa z ancymonkiem – wybiera się na plac zabaw. Jednak dzieci nie chcą się z nim bawić. Cyklopek ma przecież jedno oko, a wszyscy inni po dwa. Ale czy wszyscy? Co się stanie, gdy mały cyklop dostrzeże czterookiego chłopca?
Kiedy zobaczyłam te kartonówki, zachwyciłam się grafiką, dowcipem, wkomponowaniem „cyklopowego” kroju pisma, kolorystyką – tu nawet książeczka kontrastowa nie jest czarno-biała, tylko czarno-kremowa. Bałam się jednak, że projekt jest bardziej eksperymentem graficznym, który docenią dorośli. Jednak moja córka jest serią zachwycona. Myślę więc, że również mniejsi czytelnicy pokochają tę oryginalną estetykę.
ZNAJDKA Dobrosława Rurańska
wiek: 3+, format: 24 × 17 cm, strony: 36, oprawa: twarda
cena: 39,50 zł (w wyszukiwarce cen pod zdjęciami od 23,71 zł)
A to książka, która zdobyła moje serce szturmem tak całkowicie, że nawet gdyby nie podobała się dzieciom, upierałabym się, że jest wyjątkowa. Na szczęście Klara podziela mój zachwyt, więc mogę napisać, że tytuł zachwyca tak samo dzieci, jak i dorosłych.
„Znajdka” to opowieść bez jednego słowa. Możemy więc ułożyć do niej własną historię. Teoretycznie. Bo kiedy dokładnie sprawdziłam, okazało się, że Dobrosława Rurańska tak dobitnie opowiedziała „Znajdkę” obrazem, że niewiele można zmienić w jej narracji prowadzanej kreską i kolorem. I chyba na tym polega doskonałość tej książki. Obrazy mówią do nas – dosłownie, dobitnie, pięknie.
Znajdkę podglądamy na magicznej łące, może w ogrodzie, ale raczej w dzikim miejscy, gdzie zieleń jest bujna, a zwierzęta i owady żyją swobodnie. Główna bohaterka to czarny stworek z długim nosem i okrągłą pupą – zwłaszcza pupa rozbawia dzieci. Wiem, że niektórzy widzą w niej kota, ale ona nie jest kotem. Zjadka, jest stworem do tulenia, tak uważam, dzieci się ze mną zgadzają, więc przepadło.
Znajdka obserwuje stworzenia innych gatunków. Wszystkie są w parach, mają swoją miłość, bliskość, przyjaźń. Ona jest sama. I widać, że nie jest jej z tym łatwo. Dlatego, kiedy znajduje piękne, błyszczące jajo, postanawia się nim zaopiekować, by mieć choć namiastkę kogoś bliskiego. Co z tego wynika, musicie zobaczyć sami.
Kocham Znajdkę. Jej oczy, jej miny, jej puchate ciałko. Chciałabym taką do tulenia. Adoptowałabym bez zastanowienia. Sięgam po tę książkę za każdym razem, gdy ją widzę. Piękne kolory, dobre ilustracje, wspaniała historia. Ale najważniejsza jest dla mnie bohaterka. WYJĄTKOWO UDANA. Mam nadzieję, ze autorka da jej kolejne życia w następnych tytułach. Ja na pewno będę czekała.
JAK WYTRESOWAĆ CTHULHU, Maciej Jasiński, Jacek Frąś
wiek: 6+, format: 14,5 × 20,5 cm, strony: 96, oprawa: miękka
cena: 32,90 zł (w wyszukiwarce cen pod zdjęciami od 19,76 zł)
Co to jest Cthulhu?! I jak się to czyta poprawnie? To chyba pierwsze pytanie, które zadaje połowa osób widzących tytuł. Otóż jest to postać literacka, w tym wypadku potwór-bóstwo, stworzone przez pisarza Howarda Phillipsa Lovecrafta na potrzeby opowieści grozy. Cthulhu tak mocno przemówił do wyobraźni czytelników, że szybko zaczął pojawiać się w szeroko pojętej popkulturze. A teraz zawitał również do książki dla dzieci!
A właściwie wepchnął się za regał z książkami. Tam właśnie Kasia, nasza bohaterka spędzająca weekend u dziadków, znajduje ukryte pomieszczenie, a w nim magiczną księgę. Tak zaczyna się całą zwariowana przygoda, której przebieg zależy od… czytelnika! Dosłownie. Bo jest to książka-gra, czy raczej gra paragrafowa, w której masz wpływ na przebieg akcji. Pod koniec akapitu dostajesz do wyboru różne możliwości dalszego czytania, w zależności od tego, który numer wybierzesz. W ten sposób możesz kilka razy zmieniać treść (choć oczywiście jej trzon jest cały czas taki sam).
U nas to Klara czytała książkę i decydowała o wyborze rozwidleń – tak nazwałyśmy numerki w akapitach, w których można wybrać alternatywne przejścia. A ponieważ numerki te umieszczone są na ilustracjach, to od razu muszę napisać, że bardzo podoba mi się warstwa graficzna książki. Przypomina trochę ilustracje z mojego dzieciństwa, choć nie jest wcale stylizowana na retro. Nasza zabawa z książką trwała dwa wieczory.