Rodzic powinien UCZESTNICZYĆ w nauce czytania swojego dziecka. W jaki sposób, to już sprawa indywidualna zależna i od dziecka i od rodzica. Niemniej, to rodzic odpowiada za wychowanie samodzielnego czytelnika. Czy zrobi to osobiście, czy przy pomocy szkoły/dziadka/guwernantki to akurat najmniej ważne. Ważne, żeby tego nie zaniedbał. Zapraszam na recenzję współczesnych elementarzy. ZDJĘCIA ŚRODKA.
Jeśli chodzi o podejście do uczenia dzieci czytania, to są dwa. Skrajnie przeciwne. I moim zdaniem oba słuszne. A można je streścić tak:
Uczysz dziecko czytać? Brawo! Wspaniała umiejętność, piękne wspomnienia. Tylko nie przesadzaj.
Nie uczysz dziecka czytać? I bardzo dobrze, nauczy się w szkole. Tylko bądź wtedy obok i pilnuj trenowania w domu.
To od razu załatwmy drugą kwestię, która wywołuje u rodziców gorące dyskusje. KIEDY uczyć dziecko czytać? Jedni uważają, że im wcześniej, tym lepiej. Inni, że trzeba czekać do szkoły, żeby nie odbierać dziecku dzieciństwa. I znowu: wszystko zależy od dziecka i rodzica. Zamiast „kiedy zaczynać naukę czytania”, wolę pytanie „kiedy dziecko powinno czytać samodzielnie, a kiedy płynnie”? Moim zdaniem dziecko powinno umieć sprawnie przeczytać każda zdanie do końca pierwszej klasy. Do końca drugiej powinno czytać płynnie.
DLACZEGO ZDARZA SIĘ, ŻE POLSKIE DZIECI DŁUGO NIE CZYTAJĄ PŁYNNIE?
Według tegorocznych badań wiele polskich dzieci kończąc trzecią klasę nie potrafi płynnie czytać (!). Przede wszystkim powiedzmy sobie od razu: nie jest to wina tych dzieci. Ani nauczycieli. Ani rodziców. Ani nawet podręczników. Więc czyja?
Przed wakacjami miałam możliwość zapytania kilku nauczycielek nauczania początkowego gdzie może leżeć przyczyna tego problemu. W szkole podstawowej, państwowej, przy licznych klasach, często zwyczajnie brakuje czasu na ćwiczenie z dziećmi czytania. Nauka w klasie polega na pokazaniu liter i sposobu składania sylab, słów, zdań. I przekazywaniu dzieciom związanej z tym wiedzy. Dosłownie: nie ma czasu na szlifowanie czytania z każdym dzieckiem. I dlatego tak ważne jest „trenowanie” tej umiejętności w domu. Niedawno jakaś nauczycielka w internecie wyliczyła, że jak realizuje program nauczania początkowego w pierwszej klasie, to ma w tym 2 godziny TYGODNIOWO na naukę czytania, przy 24 uczniach. (Jeśli ktoś przypadkowo też na to trafił, to proszę o podesłanie linka, zgubiłam, a chętnie bym załączyła).
CZEMU PŁYNNE CZYTANIE JEST TAK WAŻNE?
Przede wszystkim dziecko, które nie czyta płynnie, wstydzi się tego. Wpływa to na jego stosunek do szkoły, do nauki, ale i do siebie. W dodatku mimo talentów i predyspozycji do bycia dobrym uczniem, może mieć kłopoty z nauką, ponieważ najzwyczajniej nie nadąża z czytaniem poleceń, zadań, czytanek. O ile w pierwszych trzech klasach ten problem nie wydaje się aż tak palący, to w czwartej może bardzo źle wpłynąć na dziecko. Bo wtedy sposób nauczania zmienia się, a nauka wyraźnie przyspiesza. Oczywiście powodów dlaczego warto dbać o umiejętność czytania jest bardzo dużo, ale nie o tym jest dzisiejszy tekst, dlatego zostanę przy przy wymienionych wyżej, typowo szkolnych.
I dlatego dziś chcę zwrócić Waszą uwagę na bardzo ważną, a przecież banalną rzecz. Do nauki czytania nie musimy zatrudniać korepetytorów – każdy rodzic może pomóc swojemu dziecku zdobyć lub poprawić tę umiejętność. Warto z tego skorzystać.
DLACZEGO WARTO UCZYĆ CZYTAĆ Z ELEMENTARZY?
Można i z innych książek, ale elementarze są najlepsze, bo stworzone specjalnie do nauki czytania.
1. Przede wszystkim nauka zaczyna się od liter najprostszych jak A, O, L. Z tych i tylko z tych liter są konstruowane pierwsze zdania i krótkie teksty. Potem wprowadzane są elementy trudniejsze, zmiękczenia, dwuznaki, na końcu wyrazy, które inaczej słyszymy, inaczej piszemy.
2. Gradacja czcionki. Czcionka w elementarzach nie jest cały czas tej samej wielkości – zaczyna się od dużych znaków, aż do małych.
3. Zmienna długość tekstu. Na początku elementarzy mamy teksty krótkie, potem średnie, na końcu są to całkiem długie czytanki z mniejszymi obrazkami.
4. W elementarzach jest zamieszczony alfabet. W większości mamy też ładnie pokazane litery małe-wielkie, pisane-drukowane.
JAKI ELEMENTARZ WYBRAĆ?
Dokładnie prześledziłam elementarze dostępne na rynku i wybrałam trzy. Z jednej strony bardzo podobne do siebie z drugiej różne. Podobny jest format – po rozłożeniu od strony czytelnika książka ma dłuższy bok, co jest wygodniejsze dla małych dzieci. Wszystkie elementarze mają zbliżoną objętość, nieco ponad 150 stron. Są też elegancko wydane i w twardych okładkach – dzięki temu taki elementarz może być pięknym prezentem, albo pamiątką na całe życie „patrzcie kochani, z tej książki uczyłem się czytać”.
Ponieważ elementarz Mariana Falskiego pokazywałam już TUTAJ, dlatego dziś przedstawiam jedynie dwa kolejne, jak najbardziej „nowoczesne”.
„ELEMENTARZ WSPÓŁCZESNY” z serii „Czytam sobie”, wydawnictwo Egmont
„Elementarz współczesny” to zbiór tekstów i ilustracji z serii książeczek „Czytam sobie” opracowany merytorycznie przez Annę Boboryk, a graficznie przez Dorotę Nowacką. Wśród autorów znajdziecie najlepszych polskich twórców, jak Paweł Bręsewicz, Anna Czerwińska-Rydel, Grzegorz Kasdepke, Wojciech Widłak, Daniel de Latour, czy Emilia Dziubak. Nie będę przytaczać całego spisu nazwisk, ale jest długi i imponujący.
Elementarz ma typowy układ pierwszego podręcznika do nauki czytania i pisania. Na początku mamy ilustracje do opisywania, a potem kolejne historie ułożone zgodnie z kolejnością wprowadzanych liter. Z boku stron pokazane są polskie znaki – drukowane i pisane, tak jak w zwykłym podręczniku. Co kilka kartek pojawia się polski alfabet, oraz wszystkie dwuznaki. Wystarczy, żeby dziecko za każdym razem przeczytało go na głos, żeby pod koniec znać na pamięć. Do elementarza dołączony jest notes do nauki pisania. Nieco mniejszy niż szesnasto kartkowy zeszyt. Są w nim wzroki, litery, wyrazy i wreszcie krótkie zdania.
Główne zalety tego tytułu to zróżnicowanie tematycznie, dobre ilustracje i dodatkowa wiedza, np. o odkrywcy bieguna południowego, czy wyprawie Apolla 11. Polecam tym, którym elementarz Falskiego wydaje się zbyt retro.
„ELEMENTARZ. POCZYTAM CI MAMO”, Beata Ostrowicka, ilustracje Katarzyna Kołodziej, Nasza Księgarnia
„Poczytam ci mamo” nie jest typowym elementarzem, w którym przy każdej czytance mamy pokazane litery, sylabizowanie, itd. To raczej zbiór tekstów do doskonalenia umiejętności czytania. Ale ułożony jak najbardziej zgodnie z zasadami wprowadzania kolejnych liter, dwuznaków, słów. Z różnicowaniem stopnia trudności i stopniowaniem długości tekstów, czy wielkości czcionki.
Książka ma wesołą, współczesną szatę graficzną. Ilustracje są wręcz słoneczne, teksty przyjazne i zgrabnie odnoszące się do świata widzianego z perspektywy dziecka. Pokazane realia są jak najbardziej dzisiejsze. Znajdziemy tu też tematy, które mogą być dla dziecka trudne jak noszenie okularów, wizyta u dentysty, czy nawet rozwód.
Na końcu książki znajdziecie rozkładówkę z ładnie rozrysowanym alfabetem, który można sobie co jakiś czas przeczytać, dzięki czemu sam wbije się w pamięć. Warto też zajrzeć do wstępu przygotowanego przez specjalistów, z którego można dowiedzieć się, czemu sprawne czytanie i sama nauka czytania jest tak ważna dla dzieci i jakie są etapy nauki.
Wbrew pozorom zaletą tego elementarza może być nieco inny układ stron (bez wprowadzania liter), dzięki czemu książka nie będzie kojarzyła się małemu czytelnikowi ze szkolnym podręcznikiem.
Z tego samego powodu tytułu tego nie polecam na samo rozpoczęcie nauki czytania, ale już jako doskonałe uzupełnienie czytanki szkolnej, zwłaszcza dla pierwszaków.