Jestem matką nierówną, raz leniwą, raz zaangażowaną. Sporadycznie zdarza mi się ciągnąć macierzyństwo na wysokim „C”, ale potem muszę się długo regenerować. Dlatego uwielbiam wszelkie ułatwienia, które załatwiają kwestie wychowawcze za mnie, albo przy moim minimalnym współudziale. Z połączenia lenistwa i resztek matczynej troski – większość zużyłam przy pierwszym dziecku – udało mi się wyrobić instynkt wyszukiwania książeczek, zabawek i zajęć, które „same” dostarczają dzieciom wiedzy z różnych dziedzin.
O matematyce postanowiłam napisać z dwóch powodów. Po pierwsze wiele dzieciaków ma w szkole problemy z tym przedmiotem, po drugie nadal jestem pod wrażeniem badań profesor Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej. Zdaniem pani profesor ponad połowa dzieci jest uzdolniona matematycznie, w tym wśród 5-latków co piąty jest uzdolniony wybitnie (!) Diametralnie zmienia się to, kiedy dzieci idą do szkoły, gdzie przestarzały program zdolności te zabija.
Oczywiście wiem, że miłość do matematyki można zaszczepić u maluchów bez specjalnych pomocy, korzystając z tego, co pod ręką – liczenie miśków, łyżek pomidorówki, drzewek, pisanie cyfr palcem na plażowym piasku. Ale skoro i tak kupuję książeczki i zabawki, to czasem wybieram te edukacyjne. Dzięki temu Klara bez dodatkowych starań poznaje matematykę. Ma teraz 4,5 roku i widzę, że pasja liczenia jej nie przechodzi, przeciwnie, wyraźnie się rozwija. Przedstawiam wam nasze Top Siedem pomocy matematycznych. Pojawiło się ich u nas w domu więcej, ale te się sprawdziły. Jeśli macie swoje typy, będę wdzięczna za podpowiedzi w komentarzach.
CZYTAMY CYFERKI
Fascynacja światem cyfr zaczęła się u nas od „WOJNY LICZB” Juana Dariena. Klara miała 3 lata, kiedy mój syn kupił jej tę piękną, hiszpańską, wielokrotnie nagradzaną książkę. Wręczył prezent siostrze, chociaż mu odradzałam przekonana, że małej dziewczynki taka tematyka nie zainteresuje. Oczywiście po raz kolejny okazało się, że warto zdać się na intuicję dziecka. „Wojnę liczb” Klara pokochała natychmiast i już pierwszego wieczora rozpoznawała głównych bohaterów czyli 1,0 oraz liczbę 10. Od tego momentu zaczęła bawić się w poszukiwanie cyfr.
Znalazła je w „CYFERKACH” – książeczce z tekstem Jacka Cygana, która mnie akurat nie urzekła. Ale mam pisać o tym, co wybrała Klara, nie ja. Książkę kupiłam przypadkowo na targach książki, skuszona uroczym zerem na okładce. Plusem „Cyferek” są kartonowe strony i wygodny format, dzięki któremu można wręczyć ją nawet mniejszemu szkrabowi.
Ponieważ lubimy książki obrazkowe zainteresowała nas też pozycja Oli i Daniela Mizielińskich „MAM OKO NA LICZBY”. Kartonowe strony, wygodny do zabierania ze sobą format i charakterystyczne ilustracje uwielbiane przez zwolenników serii Mamoko. Tu zabawa polega na odnalezieniu na stronie określonej liczby powtarzalnych elementów. Ale oprócz tego możemy z dzieckiem snuć własne historie, bajeczki, zagadki i domysły, jak to w przypadku książek obrazkowych.
MATMA TO ZABAWA
Jako pierwsza matematyczna zabawka pojawiło się u nas zwyczajne LICZYDŁO. Jeżeli ma z niego korzystać maluch, ważne, żeby było dość duże. Nasze jest z nieśmiertelnej IKEI (29 zł), duże i drewniane. Liczydło doskonale przydaje się do opanowania pojęć więcej/mniej/równo. Można też ćwiczyć pierwsze zadania, czyli ile to jest 2+1, 3-2, itd.
Niedawno zaczęłyśmy z Klarą zapisywać najprostsze działania. Ponieważ córka nie umie pisać cyferek, to żeby nie utrudniać, używamy STEMPLI od 0 do 9 (cena ok. 11 zł). Żeby Klara mogła zapisać na przykład dodawanie, rysuję jej na kartce niewielkie prostokąty a między nimi odpowiednie znaki działania, np. +,=. Klara liczy na liczydle i próbuje trafić odpowiednim stempelkiem w okienko. Oczywiście zabaw ze stemplami matematycznymi jest tyle, ile wymyślimy. Od najprostszych, czyli stemplowania całych wzorów na obrazkach np. trójką, poprzez próby ułożenia cyferek odpowiedniej kolejności. U nas fajnie sprawdziło się stemplowanie paluszków. Czyli wyszukujemy kolejne cyfry i stemplujemy nimi opuszki paluchów w obu dłoniach. Można do 5, można do 10. Zależy co już umiemy.
Dla równowagi zabawa, która nic nie kosztuje, a dzieci ją uwielbiają – wiem, bo stosowałam w grupie – CYFRY NA KARTECZKACH. Wycinamy prostokątne brystole min. 10x15cm i ciemnym markerem piszemy na nich cyfry 0-9. Na dole rysujemy odpowiednią ilość dość wyraźnych kropek. Na początku można się bawić kartkami 0-3, dodając kolejne cyfry w miarę jak dziecko je poznaje. Najprostsza zabawa to pomieszanie kartek i prośba o ułożenie ich w kolejności na podłodze. Klara najchętniej cały czas biega, więc rozklejam lub rozstawiam kartki w różnych miejscach domu, a jeszcze lepiej podwórka, gdzie zadaniem Klary jest przebiegnięcie matematycznej trasy w odpowiedniej kolejności. Ponieważ jej znajomość wyglądu cyfr kończy się na 6, przy reszcie pomaga sobie licząc kropki na kartkach. Po przebiegnięciu trasy, zasłania oczy, ja zmieniam ułożenie kartek i zabawa zaczyna się na nowo. Liczba powtórzeń dowolna, u nas kończy się wraz z moją wytrzymałością, bo Kla mogła by tak ganiać pół dnia.
CAŁY TEKST ZNAJDZIECIE NA FOCH.PL