Nasze pierwsze spotkanie z memo dźwiękowym było dość trudne. Dla mnie. Grałyśmy z Klarą i ona od razu przestawiła się ze zmysłu wzroku na słuch. Ja nie. Gdyby nie fakt, że mojej sześciolatce rozgrywka szła świetnie, to pomyślałabym „ta zabawka jest zepsuta” albo „świetny pomysł i wykonanie, ale w praktyce nie działa”. Działa, działa. Ale łatwo nie jest.
WIEK: 3+
CENA: 84 zł
DLA KOGO: przedszkolaki, szkolniaki, chłopcy, dziewczynki
OCENA: zdecydowanie polecam, naprawdę ciekawa zabawa ze zmysłem słuchu
TUTAJ znajdziecie Memo Dźwiękowe, a TU, z tej samej serii, Memo Ciężarki. Mema z ciężarkami nie miałam w rękach, ale jestem go bardzo ciekawa, więc jeśli ktoś zna/ma, będę wdzięczna za opinię w komentarzu.
Gra jest banalnie prosta – drewniane klocki mają w środku ukryte „dźwięki”, czyli elementy, które grzechoczą, podzwaniają, ogólnie wydają różne odgłosy. Zadaniem gracza jest połączenie ich w pary, jak w tradycyjnym memo.
Klocków jest 12, dość dużych – każdy w rozmiarze 6,7×6,7×5,8 cm.
Na jednym z boków mają muzyczne symbole żeby można było sprawdzić czy dobrze połączyło się je w pary, albo zagrać w łatwiejszą wersję gry.
ŁATWIEJSZA WERSJA GRY: Układamy klocki symbolami do dołu, podnosimy je, grzechoczemy, oglądamy symbol, odkładamy, szukamy pary (jak w zwyczajnym memo).
TRUDNIEJSZY WARIANT: Układamy klocki symbolami do dołu. Podczas rozgrywki podnosimy je, grzechoczemy, ale nie podglądamy symboli. W ogóle nie przekręcamy klocków, kierując się jedynie dźwiękiem. Dla mnie taka rozgrywka była możliwa dopiero po kilku rundach.
Memo dźwiękowe jest dobrą zabawką również dla dzieci słabowidzących i niewidomych.
Jakość firmy GOKI jest bardzo dobra, klocki są dobrze wykończone, naturalne drewno miłe w dotyku, kształt ciekawy. Młodsze dzieci mogą wykorzystać elementy do budowania i ustawiania piramid. Nadruk ma ładne barwy, dziecko poznaje pojęcia nuta, klucz wiolinowy – może to być pretekst do rozmów o dźwięku, muzyce, zapisie nutowym.
Klarze gra bardzo się podobała. Ja początkowo czułam się nieco oszołomiona. Ale z każdą kolejną rozgrywką coraz bardziej przestawiałam się na korzystanie ze słuchu. To mnie utwierdziło w przekonaniu jak ważne jest ćwiczenie zmysłów. Wydawało mi się, że przecież używam słuchu na co dzień, więc zaburzenia sensoryczne nie mogą mnie dotyczyć. A jednak. W życiu codziennym idę na łatwiznę i opieram się na wzroku, a to powoduje, że nie trenuję słuchu. Po zabawie z memo postanowiłam zwrócić uwagę na dbałość o słuch w naszym domu. Jeszcze nie mam pomysłu jak to rozwinąć, ale jak będę miała – napiszę.
Na razie mamy memo z którym – jak się okazało po kilku tygodniach – dzieci mają znacznie mniej problemów niż dorośli. No i Tata Michał dobrze sobie radzi, no ale to muzyk z zamiłowania, więc ma „łatwiej”.