Lottie jest niewielka. Ma 18 centymetrów wysokości. Jest dziewięciolatką. Ale przede wszystkim – ma pasję. Nasza jest wolontariuszką opiekującą się zwierzakami. Ale jej koleżanki to na przykład: wielbicielka latarni morskich, fanka archeologii, pasjonatka astronomii, dżokejka czy miłośniczka kałuż! Wszystkie mają niezbędne akcesoria i coś, co mnie „kupiło”: nogi zginane w kolanach w stary, dobry sposób – poprzez druciki W ŚRODKU nogi. Precz ze sztywnymi kończynami albo widocznymi stawami!
WIEK: 4+
CENA: 79,90
DLA KOGO: przedszkolaki (ale tak 4+), młodsza podstawówka
OCENA: zdecydowanie polecam, fajna alternatywa dla małych lalek i laleczek z półki „popularne”
OPIEKUNKA ZWIERZĄT czy raczej wolontariuszka w schronisku, to mój wybór dla naszej siedmiolatki. W opisie producenta spodobało mi się to, że lalki z tej serii mają swoje osobowości i zainteresowania, które zamieniają w pasje. Dobre wrażenie zrobiły na mnie również ubranka – jak najbardziej stosowne dla dziewczynek w tym wieku, oraz dopasowane do ich zainteresowań.
Twarze i proporcje też odebrałam jako przyjazne, mimo że lalki mają nieco większe niż prawdziwe dziewięciolatki głowy i oczy. Mimo to w ubrankach wyglądają na zbliżone do naturalnych – po rozebraniu Lottie jest nieco zbyt szczupła w stosunku do głowy. Wysokość lalki to 18 cm, czyli jest mniejsza niż lale typu Barbie. Zwróćcie uwagę na opakowanie. Jest bardzo ładne, delikatne z rączką i gustowną grafiką. Ma okienko z przodu, ale też z boków. Jego wymiary to 23x17x6 cm.
W pudełku znajdziecie ciemnowłosą lalkę w sukience, rajstopach w paski, kaloszach, ślicznym płaszczyku z podszewką (!). Lottie ma też okulary i czapkę-kotka godną opiekunki zwierzaków. Ubranka dają się łatwo zdjąć a kotek na sukience jest na rzep i można go przepiąć na płaszcz. I jeszcze jedno – na zdjęciach możecie zobaczyć, że płaszcz ma prawdziwe kieszenie. W jednej nasza Lottie nosi małą laleczkę, którą dostała od Klary.
Tym razem nie pozwoliłam mojej córce na samodzielny wybór lalki. Powód był prosty – ponieważ ja, dorosła, miałam problem z podjęciem decyzji „która”, uznałam, że Klarze nie tyle będzie trudno wybrać, co zaraz jak dostanie jedną lalę, będzie marzyła o kolejnej i kolejnej (prawo serii_łamanej_przez_zbieractwo, dość popularne wśród kilkulatków).
Jeśli nie wierzycie, że wybór jest trudny, to proszę bardzo: pod linkiem możecie znaleźć inne modele lalek Lottie (KLIK, KLIK). Są wśród nich: baletnica, wielbicielka latarni morskich, fanka archeologii, pasjonatka astronomii, dżokejka, badaczka motyli czy miłośniczka kałuż! Do tego ubranka na zmianę oraz dwa zwierzaki, pies i kot. Zaraz kilka słów o nich, ale najpierw przerwa na zdjęcia.
Ponieważ nasza Lottie to opiekunka zwierząt, zdecydowałam się na dodatkowy zestaw z pieskiem. Jest w nim figurka psa, torba, miska, kość, smycz, ubranie i psie łóżko. Tak samo wygląda komplet z kotkiem. Oczywiście zwierzaki, tak jak i ubranka na zamianę, można dokupić do każdego modelu lalki. U nas sprawdziło się to o tyle, że Klara bardzo rozbudowała swoje zabawy, ponieważ w odgrywanych historyjkach nie uczestniczyła już tylko sama dziewczynka, ale też jej piesek.
Wydaje mi się, że jeśli decydujemy się na Lottie i dodatek, to korzystniej podzielić to na dwie okazję. Najpierw kupić lalkę, a potem – jako kolejny, drobniejszy prezent – zwierzaka lub ciuchy. Czy kupić razem, ale rozdzielić i schować „na później”.
O kolanach z wewnętrznym mechanizmem zginającym pisałam w leadzie tekstu, ale muszę zrobić to jeszcze raz. Pierwsza Barbie mojej siostry miała tak zginane kończyny i było to jedyną jej właściwością, która mnie urzekła. Jeśli czytacie Zabawkatora pierwszy raz, to powtórzę – jako dziewczynka nigdy nie zainteresowałam się Barbie i nie marzyłam o własnej, może dlatego jako mama też okazałam się mocno barbieoporna. W przeciwieństwie do mojej córki, która mając lat 3,5-5 marzyła o każdej Barbie jaką widziała.
Wracając do Lottie – szkoda, że nie ma tak samo zginanych rąk. No trudno. Za to ma bardzo dobrej jakości (jak na lalki tego typu) włosy. To było pierwsze co zauważyłam. To naprawdę przyjemna w dotyku, mało „plastikowa”, całkiem gęsta czupryna. Wielki plus. Nie mam też żadnych zarzutów co do ubrań. Są dobrze wykonane, a do tego wyglądają tak, jak powinny wyglądać ubrania dla dziecka.
Oczywiście najważniejsze jest to, że laki pokazują dziewczynki z pasjami. Jednak gdyby nie drobiazgi dotyczące jakości, byłby to tylko buble z dorobioną ideologią. Tymczasem są to ciekawe, dobrej jakości lalki w akceptowalnych cenach.
Klara jest zachwycona swoją nową towarzyszką. Zastanawiałam się jak zareaguje na ubranka – wszystko jej się podoba, zwłaszcza rajstopy i kalosze. W weekend lalka z psem miała swój pierwszy „wyjazdowy” test, który zdała nader pomyślnie. To naprawdę ulga, kiedy zabawka i jeszcze cały zestaw dodatków mieszczą się w torebce. I to torebce dziecka. Kiedy wszędzie jeździła z nami Monika, miałam wrażenie, że mamy dodatkowego pasażera. Możecie się śmiać, ale 3 godzinny spacer z lalką WeGirls to naprawdę spory ciężar dla dziecka, który – chcąc czy nie – w pewnym momencie musi przejąć w swoje objęcia rodzic.
Dla kontrastu Lottie jest wygodną, małą zabawką, mającą wiele plusów dużej lali. Najważniejszy z nich to ten, że wydaje się bardziej realna, prawdziwa niż podobne zabawki tego typu. Nas do siebie przekonała na tyle, że teraz marzy mi się – tak mnie, przecież Klarze nawet nie pokazałam – mała Lottie archeolog.
A tu możecie zobaczyć naszą wolontariuszkę na filmie:
witam! ja również zachwyciłam się laleczkami z rodziny Lottie –
jestem zdecydowana sukcesywnie od wakacji kilka z pasjonatek
do siebie zaprosić –
urzekły mnie pysiałki – zbliżone do japońskich propozycji w
postaci lalek Licca oraz Takara – plus urocze obuwie – co w
przypadku lalek stanowi niestety towar deficytowy – zarówno
co do ilości jak i jakości 🙂
już widzę oczyma wyobraźni te ubranka, które swym małym
rezolutkom wydziergam :DDD
zapraszam już teraz http://www.szydeleczkowo3.blogspot.com
Dzień dobry,
chciałam sprostować tylko jedną rzecz-laleczka Lottie nie jest w tym zestawie archeologiem ale paleontologiem. Archeolodzy nie poszukują skamieniałości (w tym szczątków dinozaurów!), ale zajmują się pozostałościami po życiu ludzi i wszystkiego, co z tym związane. Niestety, jest to często powielany błąd i tutaj tłumacz angielskiej nazwy zabawki nie spisał się dobrze…a jeśli chcemy, aby nasze dzieci przy okazji zabawy zdobywały rzetelną wiedzę o świecie, nie należy mylić tych dwóch pasji/zawodów.
Pozdrawiam serdecznie,
Dorota (absolwentka archeologii i geologii-paleontologii)
Witam,
ja dzięki tej rekomendacji skusiłam się na Lottie dżokejkę dla córki na prezent.Niestety jeszcze tego samego poranka w drodze do przedszkola koń wypadł córce z rąk/na chodnik / i odpadła mu noga:-(
Już po rozpakowaniu zrobiła na nas słabe wrażenie, słaba jakość/często odpadają strzemiona/ -taka chińszczyzna z dorobioną ideologią.
Nie polecam, szkoda pieniędzy.
ps. dla jasności pretensji nie mam do zabawkatora:-) Pozdrawiam.M
Monika, dziękuję za opinię – niestety jest to już druga taka sama uwaga co do zestawu z koniem, podobna pojawiła się na FB 🙁 U nas kłopotów nie ma – piesek jest z jednego kawałka, za to dość szybko poluzowały się okulary i teraz nie da się ich założyć żeby nie spadły ;>
Jeszcze raz dziękuję za opinię z frontu – takie są zawsze najcenniejsze 🙂
No i chyba trzeba by zawsze po pół roku edytować wpisy na Zabawkatorze i dodawać opinię po miesiącach używania 🙂
Ściskam, Ania