Kiedy zobaczyłam te worki w Internecie pomyślałam „kolejny, ładny gadżet bez którego rodzic i dziecko mogą spokojnie żyć”. Po użyciu w praktyce nadal oczywiście uważam, że żyć bez worko-maty da się, ale jestem zachwycona praktycznością tego rozwiązania. Oszczędza nasz czas, zmniejsza syzyfowy stres związany z codziennym czy raczej kilka-razy-dziennym sprzątaniem, sprawia, że jesteśmy bardziej mobilni z zabawami. Chcemy przenieść się z maluchem do salonu? A może do ogródka? Trzeba zabrać ten cały komplet zabawek? Proszę bardzo. Ściągam sznurek, zarzucam worek na ramię i przenosimy się w minutę. Nawet możemy zapakować się do auta i pojechać do dziadków. To lubię.
WIEK: nie jestem pewna, od 2 lat, może nawet wcześniej – od chwili gdy dziecko bawi się w jednym miejscu
CENA: 139 zł
DLA KOGO: maluszki, przedszkolaki, najmłodsze klasy podstawówki
OCENA: polecam, u nas sprawdziłby się idealnie ponieważ często przenosimy zabawę na taras/ balkon do ogrodu
Właściwie to workomata, czyli worek do przechowywania i mata do zabawy w jednym. Miałam okazję testować ją kilka dni z okazji świątecznych spotkań rodzinnych i muszę powiedzieć, że jestem bardzo miło zaskoczona tym prostym rozwiązaniem, a Tata Michał uważa je ze jeden z lepszych wynalazków ludzkości. Faktycznie. Widząc worki w Internecie myślałam „kolejny gadżet, ładny, ale bez przesady” tymczasem w życiu okazało się, że jest to bardzo praktyczne i pomocne. Zwłaszcza jeśli nie macie jeszcze maty do zabaw dla dziecka.
Worek można rozłożyć rozluźniając sznurki i mamy najzwyczajniejszą, tyle że okrągłą, matę do zabawy. Ale wystarczy ścisnąć sznurki i już jest wielka torba do przechowywania, przenoszenia, czy przewożenia klocków, zabawek, maskotek. Przyznaję, że belgijskie wzory, proste, ale też wyraziste i pomysłowe, bardzo mi odpowiadają. Będą wyglądały świetnie nawet w dorosłym pokoju – jeśli dzielicie sypialnię z maluchem. Tu ładnie widać kolejne funkcje:
Worek wypełniony zabawkami można powiesić, ale też wepchnąć pod łóżko czy do szafy.
Ma mocne płótno o przyjemnej fakturze i gęstym splocie. Do wyboru są jednokolorowe, lub w poroste grafiki: kotwice, wąsy, pandy, itd. Średnica po rozłożeniu to 140 cm. Imponująco jak na torbę do pakowania zabawek.
Oczywiście wielką zaletą worka jest to, że ogranicza konieczność sprzątania. Dziecko schodzi z maty, zostają rozsypane klocki/zabawki, a ty sobie spokojnie ściągasz sznurek i odwieszasz worek w kąciku. Ale dla mnie najistotniejszym plusem jest „mobilność” zabawek. Jak wiecie kiedy tylko jest sprzyjająca pogoda, staramy się ze wszystkim – zabawą, nauką, czytaniem – wychodzić na zewnątrz. Na balkon, taras, do ogrodu, piknik w pobliskim pałacyku. Wtedy taki worek jest genialny! Wrzucasz na niego kilka zabawek, krem z filtrem, kapelusz, wodę, książki, milion innych rzeczy o dziwnych gabarytach i idziecie na trawkę. Albo dziecko jest w trakcie zabawy i nie chce wyjść z domu, więc zabierasz cały skarbiec i przenosisz go bez wysiłku pod jabłonkę. Albo jedziecie autem do dziadków.
DO FIRMY – proszę o zrobienie wersji typowo ogrodowej/ plażowej z powłoką nieprzemakalną od spodu. Tymczasem świetną ilustracją do całej mojej recenzji jest ten krótki film reklamowy, który pokazuje wielkość i zastosowania worka – tym razem reklama nie kłamie (i jest ładna w dodatku), sprawdziłam, patrzcie śmiało.
FAKTY I MITY O TYM JAK NAJŁATWIEJ SPRZĄTAĆ, PRZECHOWYWAĆ, MYĆ KLOCKI
Kilka słów o czynnościach nieodłącznie towarzyszących zabawom. Na przykładzie klocków Lego, bo to chyba najpopularniejsza zabawka, ale też najmniejsza drobnica wśród zabawek.
MIT NR 1 – wszystkie zestawy będziemy odkładać do ich firmowych pudełek.
Powiem od razu – nie uda wam się pilnować klocków Lego tak, aby każdy zestaw został na zawsze w swoim pudełku. Może jest to wykonalne przy dwóch, trzech, czterech zestawach. Ale nie po kilku latach karmienia klockami zagorzałego legomaniaka. Wiem, sama próbowałam – walka z wiatrakami. W pewnej chwili większość klocków trafi do jednego pudła/ kosza, w który będzie sobie stało pomiędzy zabawami. W trakcie zabaw klocki będą wysypywane na podłogę. Codziennie. Kilka razy dziennie, jeśli jesteście początkującymi rodzicami i żądacie sprzątania po każdym budowaniu.
MIT NR 2 – to nic wielkiego, posprzątamy.
Jasne. Zauważcie jednak, że klocki Lego to NAJMNIEJSZE KLOCKI DLA DZIECI. Niektóre są tak małe, przeźroczyste i kłujące, że znajdujesz je dopiero swoją bosą stopą. W dodatku dziecko kocha Lego i bawi się nim codziennie. Pisałam, że sprzątanie kilka razy dziennie jest bez sensu (przeliczcie sobie na życio-godziny). W następnym punkcie udowodnię, że sprzątnie klocków raz dziennie też może okazać się złym pomysłem.
MIT NR 3 – dziecko jest duże, posprząta samo, my będziemy pilnować czytając książkę. Tak robią odpowiedzialni rodzice. Owszem, dzieci powinny sprzątać po sobie. Tak: im wcześniej zaczną, tym lepiej. Jasne że poradniki mówią prawdę – zresztą znaną każdemu rodzicowi z życia – jeśli nie będziesz konsekwentnie wymagać sprzątania, to dziecko tej nudnej czynności wykonywać nie będzie. Ale czasami trzeba spojrzeć z punktu widzenia dziecka i przyznać mu rację: faktycznie, dziś sprzątanie klocków nie ma sensu. Możliwe, że nie będzie miało sensu również jutro. Albo przez cały tydzień. DLACZEGO? Bo dziecko jest w fazie pracy twórczej. Dziś zdążyło zbudować część a teraz musi iść spać, więc jutro będzie kończyło. A jak już się napracuje i stworzy tę konstrukcję na pół pokoju uniemożliwiającą dojście do szafki ze skarpetami, to będzie chciało się nacieszyć, pochwalić, nabawić. I tak konstrukcja i pozostałe elementy będą leżały nie sprzątnięte tydzień. To ma sens, naprawdę. Wiem, że się kurzy, nie można zamieść, nie można przejść, nie można rozłożyć innej zabawki, ale tak bywa gdy ma się dzieci. Czasem NIE MOŻNA sprzątnąć wieczorem.
FAKT NR 1 – jaki jest więc sposób na Lego, czy inne klocki? Takiego, żeby było zawsze posprzątane i posegregowane nie ma. Ja ułatwiłam sobie i synowi życie tak, że zawsze bardzo dbałam o to, żeby podłoga przed zabawą klockami była idealnie czysta. Po zabawie brałam specjalnie kupione do tego celu dużą szuflę i zmiotkę i zwyczajnie „zamiataliśmy” klocki do pudła. Trwało to trzy minuty.
FAKT NR 2 – dobra wiadomość: klocki Lego da się dokładnie umyć. Pamiętajcie też, że jeśli klocki są po kimś, albo mają wiele lat, albo wylał się na nie sok, możecie je włożyć do bawełnianego woreczka (lub materiałowej, cienkiej torby na zakupy) dobrze zawiązać, albo nawet gęsto sfastrygować i umyć w zmywarce. Innego sposobu na czyszczenie tej drobnicy nie ma. Chyba, że coś mi umknęło podczas ostatnich 15 lat z Lego.