TAK! To jest seria na którą czekałam. To jest seria nad którą będę piała hymny pochwalne – choć pierwsze czytanie Ignasia połamało mi język, o czym za chwilę opowiem. Dlaczego ta seria jest tak dobra? Bo jest o spełnianiu marzeń? O tym ile przeszkód, również w postaci wątpiących ludzi, trzeba przy tym pokonać? Nie. O tym książek jest wystarczająco dużo. Kocham tę serię od pierwszego przeczytania za to, że pokazuje zawody INŻYNIERÓW. Mówi: spełniajmy marzenia, ale też kochajmy przedmioty ścisłe. Marzmy o byciu konstruktorami, architektami, budowniczymi.
WIEK: 3-7 lat
CENA: 39,90 okładkowa, od 25,6 zł w przeglądarce cen pod wpisem
DLA KOGO: przedszkolaki
OCENA: zdecydowanie polecam, mam uwagi, ale i tak MIŁOŚĆ od pierwszego wejrzenia
Już po tytule wiedziałam, że zaprosimy Ignasia do domu. Moim zdaniem brakuje na rynku książek pokazujących dzieciom zawody „inżynierów”. Nie spotkałam bohatera dziecięcego, który chciałby zostać architektem (podrzućcie jeśli znacie), w młodzieżówce pojawili się rodzice architekci, ale bez wyjaśnienia na czym ten zawód polega.
Zacznijmy od tego, co widać. To książka w dużym formacie, twardej oprawie i z obwolutą. Nie lubię obwolut, bo przy częstym używaniu książek zadzierają się, spadają, niszczą. Ale tu i okłada i obwoluta są bardzo ładne, niech więc będzie. Motywem ozdobny okładki, wklejki i części stron jest papier milimetrowy – kto uczył się pisma technicznego, czy kreślenia w fazie początkowej, ten zna. Ta krateczka zawsze będzie kojarzyła mi się z precyzją nauk ścisłych. Na stronie tytułowej mamy zestaw linijek, ekierek, ołówków – typowy dla projektantów i kreślarzy. Potem przechodzimy do zwyczajnej, literackiej opowieści.
Ignasia poznajemy kiedy jest naprawdę mały. Tak mały, że gania z gołą pupą i buduje wieżę z pieluch, agrafek i kleju. Mama nie jest zachwycona i używa słowa, którego prywatnie nie znoszę „smród”. Czyli już widzimy, że Ignaś ze swoją pasją budowania łatwo mieć nie będzie. Chłopiec rośnie i nadal konstruuje dzieła z piasku, jabłek, naleśników. I kiedy rodzice szczęśliwie zaczynają doceniać talent syna, ten musi iść do szkoły i zmierzyć się z formatowaniem edukacyjnym przez panią Alę, która z powodu złych wspomnień z dzieciństwa ma uraz do budowania.
Entuzjazm Ignasia zostaje zgaszony. Aż pewnego dnia pani Ala zabiera dzieci na wycieczkę podczas której, klasa zostaje uwięziona na wyspie po awarii mostu. I kto konstruuje nowy? Ignaś! A co z tego wynika? Zobaczycie.
Sami widzicie, że jest to książka o sile dziecięcych marzeń, o tym jak wiele przeszkód spotykamy na drodze ich realizacji, o niezrozumieniu przez innych, zwłaszcza na linii dzieci-dorośli, o mocy wyobraźni. Ale takich książek mamy naprawdę dużo. Właściwie dziecięce marzenia są jednym z najczęściej wykorzystywanych motywów w literaturze. Dlatego będę się upierać, że tym co świeże i najważniejsze w Ignasiu jest opowieść o zawodzie architekta.
Ilustracje bardzo pasują wszystkim w naszym domu. Dobra kreska, przyjemny, zabawny styl, czyste kadry, dużo światłą dla małych odbiorców, urocze detale. Gorzej z czytaniem, bo albo tekst w oryginale jest specyficzny, albo tłumaczenie nieco kanciaste. Rytm złapałam dopiero przy drugim podejściu, ale jak już wiedziałam, że nie czyta się lekko, tylko uważnie, przestało być to dla mnie problemem.
I rzecz kluczowa na dziś: RÓWNIE WAŻNE JAK TO JAKĄ KSIĄŻKĘ DLA DZIECKA WYBIERZECIE, JEST TO, CO Z NIĄ ZROBICIE. Przeczytacie, to jasne. Obejrzycie, to też. Ale czy zapytacie o wrażenia? Czy wrócicie wieczorem przy kolacji do wspomnień o Ignasiu? Czy na spacerze będziecie oglądać z dzieckiem domy i przypominać jak to się dzieje, że powstają? Że zanim przyjdzie pan z kielnią, musi zjawić się pan z rapidografem i wszystko zaprojektować? Czy wyjmiecie zagubioną ekierkę i będziecie odrysowywać trójkątne dachy na domkach? A może porysujecie na papierze milimetrowym? Wszystko w waszych rękach.
A to druga część o Rózi, która chciała zostać inżynierką – miałam przyjemność czytać w PDFie, objęłam patronatem i napisałam polecenie na okładkę. Jak tylko się pojawi, będę miała dla was egzemplarze patronackie.
sama jestem inżynierem więc na pewno te książki przywędrują do naszego domu a Rózia to inżynier czego? budownictwo, fizyka, chemia, inżynier środowiska? już nie mogę się doczekać kiedy wyjdzie druga część a będą jeszcze następne?
Bardzo fajna książka, którą na pewno kupię! Świetna recenzja oraz szczegółowy opis książki. Jest to jeden z moich ulubionych blogów, który zawsze odwiedzam z miłą chęcią! Powodzenia w dalszej pracy o pozdrawiam.