WAKACJE – TA STRASZNA CHWILA, KIEDY PORA SPUŚCIĆ DZIECKO Z PĘPOWINY – Foch.pl

Jeżeli chodzi o wyjazdy na obozy, to jestem chora psychicznie. Podejrzewam tematyczną schizofrenię – podczas planowania i zapisywania syna na obóz, strasznie się cieszę, że moje dziecko przeżyje przygodę. Jestem naprawdę szczęśliwa, że mam czym zapłacić za jego wakacje. Że syn uwolni się na dwa tygodnie od rodziców i potrenuje samodzielne życie. Ale im bliżej wyjazdu – tym gorzej.

Już dwa dni przed wyjazdem rzeczonego obozu nienawidzę. Bo pewnie stanie się coś złego. Pozostałe dzieci będą wielkie i agresywne, kierowca pijany, kadra nieodpowiedzialna, łódź dziurawa, łuk strzeli do tyłu, przy oknie pokoju zawiśnie gniazdo szerszeni, a podczas atrakcji w postaci nocy pod gołym niebem dzieci zostaną zjedzone przez wściekłe dziki. Oj przecież wiem, że to nierealne, ale wyobraźnia przerażonej matki działa BARDZIEJ.

Mam syna dość spokojnego, w typie okularnika z książką. To jeszcze nie jest specjalnie groźne, ale niestety syn mój ma zasady. Kręcą go powieści rycerskie, od małego uwielbia kodeksy honorowe i odpowiednie zachowania. Oficjalnie jestem z niego dumna, nieoficjalnie błagam w duchu, żeby przestał być takim pierwszym sprawiedliwym, a w obliczy zła i krzywd odwrócił głowę i poszedł dalej (Poszedł? Biegnij, gnaj, leć nie oglądając się za siebie!). No wiem, że to niewychowawcze i aspołeczne. Ale wiem też, że pewnego dnia syn nieźle oberwie za te swoje zasady i zwyczajnie się tego boję.

Walcząc ze strachem (własnym, nie syna) wysłałam go na pierwszy obóz kiedy miał 9 lat. Czyli w chwili gdy był już w stanie odróżnić większość garderoby własnej od rzeczy kolegów (jakieś niewyjaśnione zjawisko, czemu chłopakom tak często mylą się ciuchy?!). Wybrał obóz karate. Pojechał. Pechowo trafił do domku ze starszymi chłopakami i tym samym przeszedł przyspieszoną szkołę życia. A my razem z nim, bo zamiast świetnie się bawić skoro mamy połowę dzieci wyjechanych, żyliśmy od smsa do telefonu i odwrotnie.

W ubiegłym roku wszystko było łatwiejsze. Wysyłaliśmy na obóz prawie 13-latka, po kilku samodzielnych wyjazdach. Były oczywiście niepokoje, ale raczej o warunki, kolegów, pogodę – czyli emocje typowe dla większości wyjazdów. Podczas zbiórki przed autokarami byłam tak wyluzowana, że uspokajałam rodziców, których dzieci jechały pierwszy raz. Tym razem nie czekałam na telefony i smsy jak na raporty z wojny. Kłopoty z grupowym terrorystą – zawsze znajdzie się ktoś większy i silniejszy – przyjęłam ze spokojem jako normalny element spędzania czasu z grupą nieznanych ludzi. O sobie sprzed roku, czy dwóch myślałam pogardliwie „Anka, ty głupia matko, ale byłaś przewrażliwiona, pfyyy”.

Jeśli jesteście ciekawi jak to się skończyło? Zapraszam TUTAJ

Aleksy_kleszcze

4 komentarze do “WAKACJE – TA STRASZNA CHWILA, KIEDY PORA SPUŚCIĆ DZIECKO Z PĘPOWINY – Foch.pl

  1. Hahaha, uśmiałam się jak nie wiem. Mój „nastolatek” ma dopiero 11, ale doskonale rozumiem o czym piszesz. Przeżywam zupełnie to samo xD Fajny tekst, fajny blog, będę tu wpadać xD
    Pozdrawia Matka nastolatka który wyjeżdża dopiero w sierpniu ;D

  2. Ja też się cieszę jak moja latorośl wyjeżdża i planuję, że zrobię dużo rzeczy dla siebie i dla domu i zaległości nadrobię. A potem czas szybko mija, a ja się nie mogę doczekać kiedy wróci czym denerwuję mojego męża 😀 Marki to naprawdę wariatki

  3. Starsza Córka pierwszy raz pojechała na obóz po ukończeniu pierwszej klasy. Dwa tygodnie pod namiotami. Obóz zuchowy, to akurat dość istotny szczegół moim zdaniem. Wróciła koszmarnie brudna (dzieci na obozie mają być szczęśliwe, niekoniencznie czyste 😉 ) i szczęśliwa. Rok później, i później też pojechała. Tęż z zuchami, też pod namiot.

    Za dwa tygodnie na obóz zuchowy jedzie Młodsza Córka. Ledwo co skończyła przedszkole. Sama wpadła na pomysł by pojechać, nawet własnoustnie urobiła drużynową, która nie była przekonana do idei zabierania na obóz w środku lasu takiego małego gzubka.

    Tak jest jakiś niepokój, ale lekki. Specyfika obozu zuchowego robi swoje. Dzieci się znają, jadą pod opieką znanych sobie dorosłych. Dodatkowo na każdą szóstkę zuchów przypada jedna nastoletnia „niania”, której zadaniem jest wycieranie nosów, przytulanie, czesanie warkoczy itp. Czyli będzie dobrze 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Website

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.