To moje ulubione miejsce z naszego duńskiego wyjazdu. Wizyta w nim była OSZAŁAMIAJĄCA. Tak, również cały czas lało. Tak, mieliśmy być krócej, ale jak skończyliśmy chcieliśmy jeszcze raz zobaczyć kilka miejsc. Tak, chcemy tam wrócić. Co jest w nim niesamowitego? Dzicz. Zieleń. Klimat. Zwierzaki. Organizacja. Zoo typu safari to fajny wynalazek, ale oglądanie zwierząt – nawet z bardzo bliska – przez okno samochodu zostawia paradoksalnie niedosyt kontaktu z przyrodą. Dlatego przeplatanie odcinków „safarii” z odcinkami tradycyjnych spacerów jest rozwiązaniem idealnym. A pisałam, że są tam też dinozaury? Nie? To napiszę.
Najbardziej dzikie ZOO w jakim byliśmy. I pierwsze, w którym nie czułam smutku z powodu tego, że zamknięto w nim zwierzaki. Nie jestem ortodoksyjna w kwestii zwierząt, jedyne w czym jestem niezłomna, to całkowity zakaz dla naszej rodziny na wyjścia do cyrku z występami zwierząt. Niestety w ogrodach zoologicznych też przeważnie czuję dyskomfort. W GIVSKUD tak nie było.
A tak niepozornie wygląda wejście do jednego z najcudowniejszych miejsc jakie odwiedziliśmy. Pod tym linkiem znajdziecie oficjalną stronę GIVSKUD ZOO W DANII.
Wizyta w ZOO była częścią naszej wycieczki do LEGOLAND BILLUND RESTOR, czyli miejsca, w którym na niewielkim obszarze zgromadzono niecodzienne atrakcje dla rodzin z dziećmi. Atrakcje te znajdują się w siedmiu gminach, ale podróż nawet między tymi najbardziej od siebie oddalonymi nie zajmuje więcej niż godzinę. O całym kompleksie pisałam TUTAJ. Przygotowałam też oddzielny, szczegółowy reportaż z samego parku LEGOLAND BILLUND. A dziś pokażę Wam przepiękne, zielone, pachnące ZOO. Zdjęcia niestety nie oddają jego uroku, ponieważ padało cały czas, a ja nie jestem mistrzem fotografii, a już fotografii w deszczu i błocie tym bardziej.
JAK PORUSZAMY SIĘ PO ZOO? SAMOCHODEM? AUTOKAREM? A MOŻE WÓZKIEM?
ZOO jest podzielone na strefy do zwiedzania pojazdem i na piechotę. Wygląda to tak, że pojazdem poruszamy się przez odcinki między parkingami. Na parkingu zostawiamy samochód i idziemy oglądać. Czyli: przejeżdżamy np. fragment ZOO Safarii ze zwierzakami afrykańskimi, oglądamy je z bliska lub z daleka, w zależności gdzie akurat są, z okien pojazdu. Wyjeżdżamy ze strefy safarii, stajemy na parkingu, idziemy oglądać zwierzaki na piechotę. Ale też nie na zasadzie „podchodzimy do klatek i ogrodzeń” tylko raczej „wyruszamy w głąb przyrody po przygodę”.
Możemy oczywiście przejechać i nie stawać na parkingach. Byłaby to jednak ogromna strata, ponieważ ZOO ma świetne dróżki spacerowe, skałki, strumyki jak w górach, mini wodospady. Zupełnie jakbyśmy się wybrali z rodziną w dzicz na spacer, a nie oglądać zaprojektowany przez człowieka park.
Teren jest na tyle rozległy, że dla prawdziwych maluszków można pokusić się o zabranie spacerówki. Albo można wziąć spod wejścia do ZOO drewniany wózek do ciągnięcia. Nawet dla większego dziecka. Niedawno o tym pisałam – w Danii te wózki są tak popularne i mają tyle zastosowań, że się w nich zakochałam i teraz mamy jeden na własność. Och, nie! Nie zakosiliśmy z ZOO, no co Wy! Sami możecie zobaczyć TUTAJ: WÓZEK DREWNIANY DLA DZIECKA.
Moim zdaniem najwygodniej zwiedzać część safarii własnym autem. Sami decydujecie jak długo chcecie stać w jednym miejscu i czy którąś strefę powtórzyć jeszcze raz. Za miejsce w autokarze musicie zapłacić. Oczywiście plusem tego rozwiązania jest „żywy” przewodnik. Z kolei jeśli przyjechaliście samochodem możecie dostać przewodnik na płycie (lub pendrive) i zabrać go ze sobą (nagranie jest po angielsku).
CENY BILETÓW, DODATKOWE ATRAKCJE, GDZIE ZNALEŹĆ PROGRAM NA DANY DZIEŃ?
Ceny biletów znajdziecie TUTAJ Nie jest to tania rozrywka, nawet jeśli kupimy bilety online nie są one wiele tańsze (chyba ok. 5%). Za darmo wchodzą dzieci do lat trzech. Bilety ulgowe 100 koron, czyli ok. 58 zł (kurs na dziś) przysługują zwiedzającym w wieku 3-11 lat. Od lat 12 bilet kosztuje tyle, ile dla dorosłego czyli 190 koron – ok. 110 zł.”Wake up Zoo” jest droższe bo kosztuje analogicznie 270 koron, ok. 150 zł (12+) i 135 koron ulgowy ok. 80 zł (3-11 lat). Miejsce w Busie Safari to koszt 40 koron (ok. 23 zł) dla każdego powyżej 3 roku życia.
Na każdy dzień można sprawdzić szczegółowy program planowanych atrakcji i godzin otwarcia TUTAJ.
Możliwy jest też udział w akcjach „budzenie zoo” i „karmienie zoo”, nam się niestety nie udało.
Na terenie parku znajduje się też duży Park Dinozaurów i kilka miejsc zabaw dla dzieci – te atrakcje nie wymagają dodatkowych opłat. Jest też „sklep z pamiątkami”, oczywiście jak najbardziej przyrodniczymi. Można tam znaleźć i pamiątki z samego Zoo i zabawki, gadżety, ubrania, wiążące się tematycznie ze zwierzakami. My z Givskud wyjechaliśmy z dwoma małymi gorylkami firmy The Wild Republic – doskonale oddają wygląd prawdziwych goryli, jak zauważyliśmy, absolutnej chluby tego miejsca.
CZY W ZOO MOŻNA COŚ ZJEŚĆ? NA ILE GODZIN ZAPLANOWAĆ ZWIEDZANIE?
Na terenie parku można kupić jedzenie, ale można też przygotować je wcześniej i zabrać ze sobą. Na pewno warto zabrać wodę czy inne napoje. Ceny w takich miejscach są dość wysokie, ale o tym pisałam już szczegółowo w dwóch poprzednich reportażach, więc nie będę się powtarzać, bo sama tego nie zniosę.
Ile potrzebujemy czasu? Przypuszczam, że ZOO można zwiedzić i w trzy godziny jeśli mamy napięty program wyjazdu, ale czy warto się tak spieszyć? Zdecydowanie lepiej będzie jeśli zaplanujecie 5-6 godzin, wtedy spokojnie zrobicie jeszcze przerwę na jedzenie, a dzieci pobawią się na przykład na placu zabaw.
UWAGA, NIE WOLNO DOKARMIAĆ DINOZAURÓW!
Na zakończenie zwiedzania ZOO można wybrać się do świeżutkiego (otwartego rok temu) parku dinozaurów. Spodziewałam się, że skoro jest to „dodatek” do ogrodu zoologicznego, to zobaczymy kilka eksponatów i tyle. Tymczasem dinopark jest całkiem rozległy, a na jego końcu znajduje się stanowisko do wydobywania skamieniałości.
CO NAM SIĘ NAJBARDZIEJ PODOBAŁO?
Oglądanie zwierzaków, zwłaszcza lwów z bliska. Ale żyrafa, która zaczęła lizać wodę z dachu autokaru przed nami też była świetna. Przed wjazdem do lwów naprawdę przestraszył mnie znak: „nie wysiadać z samochodu, nie otwierać okien, nie przewozić zwierzaków, TRĄBIĆ po pomoc”. Przyznaję, że to ostatnie podziałało na moją wyobraźnię, a u reszty ekipy wzbudziło ogromne emocje „Mamo, mamo, może lwy usiądą na naszym samochodzie?”.
Zanużenie się w przyrodę. Zieleń. Skałki, strumyczki, wąskie ścieżki, jeśli budynki to z patyków, naturalnych materiałów, nadal pasujące do dziczy. Jaskinie z bardzo czystymi szybami (jak oni to robią??) do bezpiecznego oglądania niebezpiecznych gatunków.
Goryle. Wszystko było wspaniałe i poruszające. Ale goryle nas w sobie rozkochały. Piszę to ja, antywielbicielka małp wszelakich od kiedy tata przywiózł mi z Ameryki małpkę grającą na talerzach, ruszającą oczkami z koszmarnym uśmiechem. Nasza wizyta w siedzibie tych ogromnych zwierzaków była najdłuższa i naprawdę trudno było wyciągnąć nam stamtąd dzieci. Bo rodzina goryli była zupełnie jak ludzka rodzina. Mama siedziała zmęczona w ostatniej fazie ciąży i głaskała brzuszek. Syn nudził się niezmiernie i próbował zwrócić na siebie uwagę rodziców, to bawiąc się jedzeniem, to narzucając na siebie góry siana i biegając po „domu”. W końcu tata go zbeształ, a jak syn się obraził, to poszedł się z nim pobawić. Naprawdę. Oglądaliśmy jak najlepszy film w kinie.
Czystość i świetna forma zwierzaków. Zapach lasu. Wszyscy mieliśmy wrażenie, że zwierzaki w Givskud są ładniejsze. Czy sprawiło to naturalne tło? Czy lepsze warunki życia naprawdę wpływają np. na jakość i kolor sierści? Żyrafy, które w warszawskim Zoo są jakby wyprane w wybielaczu, tu przypominały raczej pluszowe maskotki. Mam jednak nadzieję, że to może inne gatunki żyraf, bo inaczej byłoby mi jeszcze bardziej szkoda tych naszych.
No i zapach. Zapach ZOO w ciepłe dni jest dla mnie nie do zniesienia. Nie dlatego, że jestem taka wrażliwa, tylko czuję w nim zaduch stłoczenia zwierząt i dodatkowo mnie to martwi. W Givskud pachniało lasem, przyrodą, spacerem i oczywiście… deszczem.
Co nas zdziwiło? Jak w całej Danii, w każdym obiekcie publicznym, zdziwił nas brak tabliczek z zakazami na każdym kroku. W Danii piszą lub rysują człowiekowi znak co ma robić, jak się zachować raz i koniec. Wierzą, że człowiek właśnie tak się zachowa np. nie będzie wspinał się na wielkiego dinozaura, albo rzucał kanapek zwierzakom na wolnych wybiegach. Ta wiara w ludzi naprawdę mnie wzruszała.
PS. Zobaczcie na zdjęciu poniżej. Prawda, że moje zmoknięte włosy wyglądają jak zmoknięte pióra strusia? Myślę, że sam struś tak uważa, bo gapiliśmy się na siebie baaardzo długo.
Piękne zoo, ale musicie kiedyś wybrać się do afrykarium we Wrocławiu. Jest super 🙂