A właściwie: gdy szukasz książki na święta innej niż wszystkie. „Ekspres Polarny” z wydawnictwa Tekturka został napisany 30 lat temu i stał się jednym z najbardziej rozpoznawanych tytułów świątecznych. Myślę, że do jego sukcesu, popartego 12 milionami (!) sprzedanych egzemplarzy, przyczyniły się ilustracje i nieoczywista historia – jakże różniące się od wszystkiego, co do tej pory czytaliśmy na gwiazdkę. Powinnam napisać, że pokochacie tę książkę. Ale bliższe prawdy będzie: sprawdźcie, czy dołączycie do wielbicieli „Ekspresu Polarnego”, bo jest to przygoda dla odważnych.
Dlaczego Zabawkator objął książkę patronatem dowiecie się z kolejnego akapitu. Teraz chciałam Wam napisać, że jest to naprawdę oryginalna propozycja na święta dla całej rodziny. Ale… no właśnie: ale polskie wydanie z Tekturki sprzedaje się tak szybko, że nie wiem czy jeszcze ostały się jakieś resztki nakładu. A chciałam polecić tytuł również w swoim świątecznym artykule dla Empiku! (Od ponad roku jestem ekspertem Empikutury od zabawek i książek i publikuję kilka artykułów w miesiącu).
UWAGA! Książkę możecie kupić na przykład tu KLIK, ale na stronie wydawnictwa znajdziecie teraz też taką świąteczną promocję:
CO WYRÓŻNIA TE ILUSTRACJE I TEKST?
Spójrzcie na te ilustracje. Przede wszystkim są uporządkowane. Każda ma taki sam, podłużny format, który kończy z boku wąski pasek tekstu. Każda sięga krawędzi książki z trzech stron, więc nie ma dookoła światła, które mogłoby odizolować nas od ciemnych, nasyconych kolorów i niepokojących, filmowych kadrów. Przez takie rozwiązanie czytelnik czuje się, jakby był w książce, a to sprawia, że przeżywa ją znacznie intensywniej. Dlatego na przykład, mimo że obłożenie tekstem nie jest duże, niektóre maluchy boją się „Ekspresu Polarnego” za to wracają do niego z wielkim zainteresowaniem, gdy są starsze.
U nas oboje – najpierw Aleksy, potem Klara – byli bardzo zainteresowani tą książką (mieliśmy anglojęzyczne wydanie). Przy czym Aleksy uwielbiał potem również film, a Klara się do niego nie przekonała. Jeśli nie znacie ekranizacji, to ma ona bardzo podobną, przykuwającą uwagę grafikę. Grafikę, która jednym się podoba, a innych niepokoi. Ale którą warto obejrzeć.
Co jeszcze przysporzyło temu tytułowi milionowych rzeszy wielbicieli. Treść. To dobrze napisana książka pod względem literackim. Prosto, trafnie, ale i klimatycznie. Nie jest to wielostronicowa powieść, a jednak akcja jest szybka i intensywna, ponieważ w tym tekście każde zdanie ma znaczenie. Każde mówi nam nowe rzeczy o wydarzeniach tego wyjątkowego wieczoru.
TEN WIECZÓR JEST NAPRAWDĘ MAGICZNY I NIECO… MROCZNY
Akcja naszej przygody toczy się w najbardziej ekscytujący wieczór roku, tak, dokładnie ten przed Bożym Narodzeniem. Nasz bohater jest taki jak my, jak każdy z nas. Czy to możliwe? Jak każde dziecko marzy o zobaczeniu Świętego Mikołaja. Nasłuchuje więc cichutko czekając na dzwoneczki sań, a tymczasem… słyszy pociąg, który zatrzymuje się tuż przy domu.
Chłopiec wsiada do pociągu i wraz z innymi dziećmi jedzie do cudownego miejsca. Do miejsca, w który spotyka Św. Mikołaja. Można więc powiedzieć, że spełnił swoje marzenie. Ale wtedy robi się jeszcze lepiej. Mikołaj wybiera go na dziecko, które pierwsze dostanie swój gwiazdkowy prezent. Ze wszystkich możliwych rzeczy bohater wybiera dzwoneczek z sań. Polarny Ekspres zabiera dzieci do domów. Ale wtedy prezent ginie… Przyznacie, że historia jest z jednej strony niezwykle uniwersalna, a z drugiej ekscytująca. Żeby poznać zakończenie i treść uroczego listu autora do czytelników, musicie oczywiście przeczytać ten tytuł.
Wiecie, co poza spotkaniem z Mikołajem tworzy ten magiczny, świąteczny nastrój w książce? Wieczorne kolory, czy jak ja je nazywam „kolory zmierzchu” a do tego światła i płatki śniegu. Zabieg ten jest widoczny już na samej okładce. I coś w tym jest. Bo kiedy myślę „święta” to zawsze widzę latarnię zbudowaną ze śniegu przeze mnie. Siedzę przy oknie w kuchni z moją młodszą siostrą i patrzymy na świeczkę, którą mama pozwoliła mi zapalić w mojej budowli. I na płatki śniegu spadające z wieczornego nieba. I choć od tego momentu minęło już prawie 40 lat, ja nadal mam w sobie ten obrazek i czuję to ciepło domu i chłód od zaśnieżonej szyby (wtedy okna nie były tak wysoko izolacyjne, jak dziś).
KIEDY I KOMU CZYTAĆ „EKSPRES POLARNY”?
Kiedy? Można cały rok, ponieważ dodany na ilustracji prószący śnieg nawet w środku lata przypomni nam klimat zimy. Jednak jestem za tym, by książkę tę wykorzystać do budowania świątecznego nastroju, czyli zostawić sobie na listopad i grudzień. Mogę doprecyzować? To doprecyzuję: największe wrażenie książka robi, gdy czyta się ją już w łóżku, przed snem, gdy w domu panuje półmrok. Oczywiście jeśli maluch boi się takiego nieco mrocznego klimatu, to lepiej książkę czytać z nim w dzień.
Od jakiego wieku? Można od kilku lat, moim zdaniem 5 będzie w sam raz.
A jak Wam się spodoba, to koniecznie obejrzyjcie film. Tylko pamiętając o kolejności książka/film.