GRY RODZINNE – PRZEGLĄD PEŁEN ZABAWY Z ALEXANDER

Kiedy ktoś pyta mnie o gry rodzinne, od razu myślę o pudłach, dzięki którym może bawić się wiele osób. Nie dwie, trzy, ale raczej sześć, osiem, dziesięć. Bo to oznacza dla mnie rodzinne granie, na spotkaniach, imprezach, wyjazdach. Dziś pokazuję takie właśnie wybrane gry, ale też układanki konstrukcyjne, ponieważ część z nich zdobyła pierwsze nagrody i wyróżnienia w tegorocznym konkursie Świat Przyjazny Dziecku. 

Wszystkie produkty firmy Alexander znajdziecie na ich oficjalnej stronie: ALEXANDER >> KLIK.

 

gry rodzinne w dobrych cenach, Zabawkator

gry rodzinne, zabawkator

 

GRY RODZINNE I UKŁADANKI KONSTRUKCYJNE ALEXANDER

 

Gry Alexander (polska firma, więc dodatkowy punkt) znam od dawna. Wiecie skąd? Od 14 lat jestem trójką rodzicielską, a zajmuję się między innymi wyszukiwaniem prezentów dla grup przedszkolnych i szkolnych. I kilka razy korzystałam właśnie z pudeł Alexandra, bo mają ciekawe zabawki w dobrych cenach, co przy zamówieniach szkolno-przedszkolnych zawsze ma znaczenie – musi być edukacyjnie i mieścić się w budżecie.

Niedawno zobaczyłam gry z Alexandra wśród nagrodzonych na gali konkursu Świat Przyjazny Dziecku, więc postanowiłam, że przyszła pora na Zabawkatorowy przegląd. I dlatego dziś mogę zaprosić Was na artykuł, w którym pokazuję ciekawe gry rodzinne oraz konstrukcyjne układanki, które szczególnie polecają… Klara i Tata Michał. Można powiedzieć, że w te ciemne, jesienne wieczory, oboje stali się wręcz fanatycznymi wielbicielami większości pokazanych gier. Dlaczego? Jest kilka powodów, ale podam jeden najważniejszy – przy tych grach można zwyczajnie odpocząć.

Dla mnie cenne jest to, że większość z pokazanych dziś tytułów ma kilka wersji. Różnią się one choćby grupą docelową, np. pudło z dopiskiem „junior” będzie dobre już dla czterolatków, a z „familijna” dla dzieci lat osiem i więcej. Ale można też dobrać je pod względem wielkości pudła, czy ceny (wersje mini). To znaczy, że nawet jeśli dziecko podrośnie, nie musi się rozstawać ze sprawdzoną grą, bo można kupić wersję dla starszaków. Albo jeśli wypróbujemy tytuł w taniej wersji mini i nam się spodoba, możemy sięgnąć po większe i droższe pudło z bogatszą wersją.

Jeśli chcecie, do wielu z tych gier, możecie pobrać aplikację i z niej korzystać podczas zabawy. Przyznam, że my nie wypróbowaliśmy tej opcji i raczej po nią nie sięgniemy. To, co jest w pudle całkowicie nam wystarcza do zabawy.

 

Nagroda główna XV edycji konkursu Świat Przyjazny Dziecku powędrowała do zestawów „Mały konstruktor” a wyróżnienia dostały gry „Nie śmiej się” i „Gorący ziemniak”. Wszystkie zabawki zobaczycie w dalszej części artykułu.

 

Zapraszam na artykuł, a jeśli jesteście ciekawi konkursu Świat Przyjazny Dziecku, którego jestem w tym roku jurorem, to zapraszam tu: ŚWIAT PRZYJAZNY DZIECKU.

 

gry rodzinne, Ania Oka

 

GORĄCY ZIEMNIAK JUNIOR
wiek: 4+,  liczba graczy: 2–8,
gry rodzinne

Zaczynamy od gry, która zdobyła wyróżnienie w konkursie Świat Przyjazny Dziecku. Pokazuję wersję junior, bo chyba najlepiej poznać grę gdy nasze dziecko jest małe, a potem sięgać po kolejną, starszą wersje.

CO ZNAJDZIEMY W PUDEŁKU? Składaną planszę z zaokrąglonymi rogami o wielkości 35×41 cm, 165 kart z pytaniami, 8 pionków, instrukcję, bączka i Gorącego Ziemniaka, który tak naprawdę jest miły i mięciutki jak przytulanka.

CO JEST NASZYM CELEM? JAK GRAMY? Nasz cel, to pozostać jak najdłużej w grze, nie spaść na planszy do pozycji „spalony”. Widzicie jak wyglądają pola planszy? Startujemy jako zadowolone ziemniaczki, ale na końcu czeka nas spalenie na grillu. Ała. Żeby do tego nie doszło musimy naprawdę szybko myśleć.

Gotowi? No to gramy. Rozpoczyna najniższy gracz. Bierze do ręki ziemniaka, a osoba siedząca po jego prawej stronie losuje kartę z pytaniem i czyta je na głos. Następnie kręci bączkiem. Trzymający Ziemniaka odpowiada na pytanie i rzuca go do drugiej osoby, teraz ona musi odpowiedzieć na to samo pytanie, potem kolejny gracz i kolejny. Czas kończy się, gdy bączek upadnie. Osoba, która w tym momencie trzyma ziemniaka, musi przesunąć swój pionek o jedno pole.

Zabawa przypomina mi trochę Familiadę. Znacie? To taki program w telewizji, który lubi mój Tata. Im więcej osób odpowie na to samo pytanie, tym jest trudniej. Bo ile można wymyślić odpowiedzi na: ” W co można wkręcić śrubę?”, „Czego używasz sprzątając domu?”, „Co jest tłuste” itd. Cytuję pytania z kart w grze Junior, w kolejnych są już trudniejsze. „Gorący ziemniak” to szybkie, bardzo emocjonujące rozgrywki, ale też trening refleksu i szybkiego myślenia.

„Gorący ziemniak familijny” i „Gorąc ziemniak pytania graczy” to wersje gry dla starszych dzieci, powyżej ośmiu lat.

 

 

 

 

 

 

 

NIE ŚMIEJ SIĘ. JUNIOR
wiek: 3+, liczba graczy: 3–8,
gry rodzinne

Gra „Nie śmiej się” to również jedna z laureatek tegorocznej edycji konkursu Świat Przyjazny Dziecku. Można powiedzieć, że jako gra towarzyska jest skazana na sukces z samego założenia. A to dlatego, bo polega na… rozśmieszaniu pozostałych uczestników gry. Zwróćcie uwagę na wiek graczy i ich liczbę. Nie dość, że „Nie śmiej się” w wersji junior możemy wykorzystać już na imprezie dla trzylatków, to jeszcze zabawimy jednocześnie ósemkę maluchów (oczywiście będzie potrzebne wsparcie dorosłego moderatora).

CO ZNAJDZIEMY W PUDEŁKU? Mamy tu rozkładaną planszę wielkości 33 × 41 cm, kolorową kostkę, 110 kart z hasłami, 8 pionków, klepsydrę, tarczę ze wskazówką, instrukcję i to, co dzieci lubią najbardziej: Nos Klauna.

JAKI JEST CEL GRY? JAK GRAMY? Celem gry jest rozśmieszanie przeciwników i jednocześnie zachowanie całkowitej powagi. Śmiejemy się od samego początku, bo grę rozpoczyna osoba, która ma najgłośniejszy śmiech. Tak, jeśli chodzi o gry rodzinne, to nie będę ukrywać, że ta należy do jednych z najgłośniejszych.

Przebieg gry w skrócie wygląda tak, że losujemy hasło do pokazania (gracze nieczytający mają obrazek). Rzucamy kostką losując kolor hasła, ale też to, czy podczas jego prezentacji musimy założyć Nos Klauna. Naszym zadaniem jest rozśmieszenie przynajmniej jednego z przeciwników. Jeśli rywal roześmieje się w założonym czasie (klepsydra) nasz pionek na planszy pozostaje w miejscu. Jeśli wszyscy zachowają powagę, ruszamy pionkiem w kierunku pola z uśmiechem. Jeśli to my jesteśmy obserwatorami i roześmiejemy się, też ruszamy do przodu o jedno pole. W tym wariancie gry wygrywa ten, kto jak najpóźniej dotrze do uśmiechniętego pola, lub będzie od niego najdalej w chwili zakończenia gry. W drugim wariancie (tym z kołem losującym) przeciwnie – ścigamy się do pola z uśmiechem.

Największym walorem tej gry jest oczywiście śmiech. Ale warto zwrócić uwagę na to, że zabawa pozwala się rozluźnić, wykazać poczuciem humoru, zdolnościami aktorskimi, pomysłowością i najważniejszym – dystansem do siebie. Czemu akurat zdolności aktorskie? A spróbujcie pokazać niesmaczne danie, zadowolonego słonia, kaczkę dziwaczkę, denerwującego brata, spaghetti, koguta cwaniaka czy tort urodzinowy.

W serii znajdziecie jeszcze „Nie śmiej się. Wersja familijna” dla graczy starszych, powyżej ośmiu lat.

 

 

 

 

 

GDYBYŚ BYŁ… ŚMIECHOWA GRA PLANSZOWA. JUNIOR
wiek: 8+, liczba graczy: 3–8,
gry rodzinne

A to tytuł, który spodobał się najbardziej mnie, czyli mamie Ani. Równie relaksujący, co poprzednie, ale pod niewinną rozrywką, skrywający wielkie korzyści dla budowania relacji w pozytywny sposób. Od razu napiszę, że moim zdaniem nie ma sensu, żeby bawić się w „Gdybyś był” z ludźmi, których się nie zna, więc nie zabierajcie pudełka na wakacje. Za to w gronie rodziny i przyjaciół będziecie się świetnie bawili.

„Starszą” wersję gry polecali mi znajomi, jako idealną grę imprezową. Ale porównałam kilka pytań i dla dzieci zdecydowanie wybieram „Gdybyś był. Junior”. Polecana dla dzieci od 8 roku życia, jednak mogą dołączyć nawet zdecydowanie młodsi.

CO ZNAJDZIEMY W PUDLE? Składaną planszę, 8 pionków, tarczę losującą, instrukcję, 165 dwustronnych kart z pytaniami, 24 karty odpowiedzi + 24 żetony do szacowania wyniku.

JAKI JEST CEL? JAK GRAMY? Celem gry jest wykazanie się jak największą znajomością przeciwników i dotarcie do pola META. Nie będę opisywała całej rozgrywki, znajdziecie ją w instrukcji, jest prosta, ale mocno opisowa. Cała zabawa polega na wylosowaniu karty z pytaniem, na które wszyscy odpowiadają w ukryciu (przy pomocy żetonów).

Pytania dotyczą kolejnych graczy, np. Mama Ania losuje kartę „Posiłek: bigos, knedel, kaszanka” i wszyscy łącznie z nią odpowiadają, czym by była, gdyby była posiłkiem. Może to być skojarzenie z wyglądem, charakterem, tym co rzeczywiście lubi itd. Potem gracze sprawdzają zgodność z odpowiedzią Mamy Ani (i zgodnie z wynikami ruszają pionkami na planszy). Mama Ania dowiaduje się przy okazji, co myślą o niej inni, a pozostali gracze, co myśli o sobie Mama Ania. Wszyscy poznajemy się lepiej i naprawdę dużo śmiejemy.

„Gdybyś był. Junior” ma też dwa łatwiejsze warianty gry, choć ten naprawdę wcale nie jest skomplikowany.

Wiecie jaki jest skutek uboczny tej gry? Poza świetną zabawą? Dowiadujemy się co myślą o nas inni, co o nas wiedzą, ale też jak my sami siebie postrzegamy, jacy jesteśmy. Odbywa się to zupełnie bezboleśnie i przyjemnie. Wspaniale zacieśnia relacje z najbliższymi – czasem ich odpowiedzi bywają naprawdę zaskakujące, czasem my zaskakujemy naszych bliskich i przyjaciół.

To mi się podoba. Polecam.

 

 

 

 

MAM CIĘ!
wiek: 5+, liczba graczy 2–6,
gry rodzinne

Jak byłam mała, to zawsze marzyłam o tym, by znaleźć się w wielkim, zielonym labiryncie jak w filmie „Labirynt” Jima Hensona z 1986 roku (występował tam David Bowie, w którym strasznie się zakochałam, a teraz zakochała się w nim Klara oglądając ten sam film – gdyby ktoś pytał, jakie mamy rodzinne tradycje). Dziś w takim labiryncie umarłabym ze strachu, za to moja córka o nim marzy.

No więc w grze „Mam Cię” biegamy właśnie w labiryncie, który jest w dodatku ruchomy, ponieważ może się zmieniać jego układ (poprzez przesuwanie, lub przekręcanie części planszy).

CO W PUDEŁKU? Mamy tu cztery części dwustronnej planszy, która po złożeniu ma 32×32 cm. Do tego 7 dwustronnych żetonów i 55 kart.

JAKI JEST CEL GRY? JAK GRAMY? Zacznijmy od końca, czyli wygrywa ten, kto zdobędzie najwięcej kart. Karty zdobywamy śledząc hasające po labiryncie zwierzaki i sprawdzając kto kogo dogoni – stąd hasło „Mam Cię!”. Układamy planszę i żetony (w prostszej wersji żetony stroną jednokolorową, w trudniejszej dwukolorową). Losujemy kartę i wykonujemy podane na niej działanie (czyli odpowiednio przekładamy labirynt według koloru i strzałki z karty). Potem pokazujemy drugą stronę karty, patrzymy jaki zwierzak na niej jest i odszukujemy go na planszy, ale UWAGA, szukamy nie paluszkiem, tylko wzrokiem i to jest naprawdę dość trudne. Kto będzie najbardziej spostrzegawczy i sprawdzi jakie zwierzaki spotka w labiryncie, łapie odpowiedni żeton. Za każdy dobrze złapany żeton dostajemy kartę.

Co ćwiczy gra? Na pewno koncentrację (nie można wodzić palcem, tylko wzrokiem), refleks i spostrzegawczość. Podpowiem jeszcze, że im więcej osób, tym większe szaleństwo przy planszy, większa konkurencja i więcej śmiechu – czyli wszystko to, co gry rodzinne mają najlepszego.

Czy gra szybko się nudzi? Ojjjj, zdecydowanie nie. „Mam Cię!” długo będzie wyzwaniem dla graczy, ponieważ po pierwsze ma dwa warianty – prostszy i trudniejszy, a po drugie dzięki podziałowi i dwustronności planszy, mamy 96 (!) możliwych kombinacji.

 

 

 

 

EMOTIONZ
wiek: 7+, liczba graczy: 2–5,
gry rodzinne

Grać można od dwóch osób, ale przy tej grze zdecydowanie lepiej bawimy się, jeśli graczy jest więcej, minimum 3. O wygranej decyduje losowość, więc na pewno jest to zabawa, przy której odpoczywamy. Mnie najbardziej podobają się kości emocji, na pewno będę dla nich szukała dodatkowego zastosowania, bo aż się o to proszą. Może jakieś zabawy narracyjne, a może aktorskie? Nie wiem, zobaczę.

CO ZNAJDZIEMY W PUDEŁKU? Rozkładaną planszę 34×41 cm, 55 kart, instrukcję, woreczek na kości, 40 kości z emocjami, 5 pionków z podstawkami, 30 pchełek.

JAKI JEST CEL? JAK GRAMY? Celem jest jak najszybsze dotarcie do mety i zdobycie największej liczby pchełek. Każdy z graczy ma pionek i osiem kości emocji w tym samym kolorze. Grę rozpoczyna najmłodszy zawodnik. Losujemy kartę z zadaniem i wszyscy próbujemy jak najszybciej wyrzucić na swoich kościach (powtarzalne rzuty) taki układ emocji, jaki jest na wylosowanej karcie. Kto wygrywa ten bierze żeton z najwyższą liczbą i rusza do przodu. Pozostali gracze dostają kolejne żetony, więc zostają w tyle. Osoba przekraczająca linię mety dostaje pchełkę. To oczywiście uproszczone zasady, pełny opis znajdziecie w instrukcji.

 

 

 

układanki konstrukcyjne, Ania Oka

 

MAŁY KONSTRUKTOR. MASZYNY BUDOWLANE. HULK
wiek: 8+, elementy: 189,
zabawka

I na koniec przeglądu coś, co się nie mieści w kategorii gry rodzinne, ale musiałam pokazać, bo jest to moje absolutne odkrycie numer jeden jeśli chodzi o zabawki w tym miesiącu. W dodatku „Mały konstruktor” zdobył w tym roku pierwszą nagrodę w konkursie Świat Przyjazny Dziecku.

Jest to seria zabawek konstrukcyjnych dla małych majsterkowiczów, w której dziecko skręca pojazdy z metalowych, barwionych elementów i niewielkiej liczby dodatków z tworzywa sztucznego. Skręca je dosłownie używając prawdziwych śrubek. Linia konstrukcyjna liczy już 40 (!) pojazdów z kilku tematów, np. Pojazdy Retro, Militaria, 4w1, Służba Drogowa, Pojazdy uprzywilejowane itd.

W zabawce zaskoczył mnie przede wszystkim stosunek ceny do długości czasu zabawy i jakości pojazdów. Nieduże zestawy możemy kupić za kilkanaście (!) złotych! Samego budowania jest prawie godzina – u nas została rozłożona na dwie raty, połowa przed szkołą, połowa wieczorem. A potem przecież jeszcze jeździmy złożoną maszyną! Ile możliwości zabaw narracyjnych, z placu budowy, czy dawnych czasów (zależy, który temat auta wybierzemy). Ile ćwiczeń manualnych! Oj, tak. Skręcanie pojazdów wymaga całkiem sporej precyzji i manipulowania palcami. Do tego budowniczy ćwiczy koncentrację i cierpliwość.

Dziecko nie tylko konstruuje maszyny, ale poznaje zasady mechaniki, ponieważ buduje ruchome (!) pojazdy.

W zestawie poza elementami do budowy mamy instrukcję (która dla nas była trochę za trudna), oraz narzędzia do skręcania. Całość zamknięta jest w pudle ze zdjęciem zabawki. Piszę o tym, ponieważ zdjęcie jest prawdziwe – model po złożeniu dokładnie tak wygląda. Nasz Hulk, którego możecie zobaczyć na zdjęciach, po zbudowaniu ma wymiary ok. 10 × 8 × 25 (wyciągnięte ramię), czyli sami widzicie, że nie jest to miniaturka.

Naprawdę jestem pod wrażeniem tej serii i jej cen. Podobne zabawki drewniane, czy z tworzyw sztucznych, innych firm, to koszt około 100 zł, sama nawet pokazywałam takie klocki za ponad 200 zł. Dlatego wpiszcie „Małego Konstruktora” na swoje listy prezentowe, bo warto.

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Website

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.